Historia o tyleż upojna, co krótka: z bloku do ogródka!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Martwa natura z czerwonymi kapciami, kotkiem i bzem




















































Pragnę tylko sprecyzować, iż kotek nie  jest mojego autorstwa, lecz szanownego tatusia, który im starszy, tym bardziej zadziwia talentami plastycznymi. Zwłaszcza mając do dyspozycji tak skromne środki jak tęczowa zmiotka do kurzu, ex kuchenna gąbka i moje stare plakatówki. Rispekt.
Tak mnie ten ciciuś, zrobiony jako odstraszak dla ptaków urzekł, że postanowiłam go uwiecznić.
Natomiast gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, to śmiałam się tak, że pewnie niejedna, co słabsza żyłka mi pękła ;). Rispekt.

wtorek, 4 czerwca 2013

Popołudnie z chwastem: Jasnota purpurowa

Zdjęcia z kwietnia, ale że jasnota kwitnie aż do września, to wrzucam teraz.





"Jasnota purpurowa to roślina pospolita i obficie występująca w przeróżnych miejscach. Jej szczególne właściwości nie są jednak powszechnie znane. Oto, co pisze o niej dr. Różański:
Pobudza wydzielanie soku żołądkowego, żółci oraz soku trzustkowego. Podnosi kwasowość soku żołądkowego, poprawiając trawienie białek. Dobry środek przeciwko dyspepsji i niedokwaśności żołądka. Działa również ochronnie na miąższ wątroby oraz silnie przeciwzapalnie. Hamuje rozwój bakterii i grzybów, działając bakteriobójczo i bakteriostatycznie (w przewodzie pokarmowym). Hamuje nadmierne krwawienia miesiączkowe, znosi białe upławy. Zmniejsza dolegliwości miesiączkowe, podobnie jak jasnota biała. Intrakt ze świeżego ziela jasnoty purpurowej działa wyraźnie uspokajająco i przeciwskurczowo. Zmniejsza napięcie mięśni szkieletowych, usuwa drżenie mięśni poprzecznie prążkowanych." 

niedziela, 2 czerwca 2013

Coś mi siedzi na rododendronie

Niech siedzi, byle to były pająki na kwiatach a nie przędziorki na liściach ;).


Jestem bardzo zdziwiona, że mój dendron w tym roku zakwitł - najwyraźniej podziałało podlanie azofoską (ale w zeszłym roku nie podziałało, hm). W takim razie podziałała widać terapia wstrząsowa, bo przejrzawszy katalog chorób klasyfikowanych na podstawie wyglądu liści, zdesperowana co do rokowań, próbowałam go wyrwać ( jak w tej bajce o mega-gmo-rzepce). No i się dendron ogarnął. Nie jest to szał ogrodnika, ale już coś. Wzruszyło mnie to na tyle, że również się postanowiłam ogarnąć. Kupię sobie róż ;)