Straszny, nagi, bezlistny okres między jesienią pełną złota i czerwieni a białą kołdrą spowijającą pejzaże miast i wsi. Oh, wait, to ostatnie to może w marcu. Tymczasem znów spodziewamy się tu, w stolicy, trzeciej bezśnieżnej zimy. Nie licząc żałosnej, pudrowej posypki znikającej w błocku od czasu do czasu. W tym roku wyjątkowo wcześnie wszystko opadło, sierpniowe upały bezlitośnie zwęgliły liście nie dając czasu na jesienne zachwyty. No to popaczmy jak było.
Już pajączki nie mają na czym bawić się w 'czy dosięgnę nogom kropki' ;)
Gdy tymczasem wielość kropek na liściach oznacza zawsze jakiś zajzajer, chorobę lub grzyba. Za to przejścia tonalne czyste, choć ożyłkowane.
Duuuchy jesieni odeszły, odleciały, spoczęły w trawie lub zadeptano je.
A teraz Jeremi Przybora w piosence 'Pieśń o jesieni' :
Czerwono i złoto już w lesie!
Bo jesień! Już jesień!
Że barwniej jest tylko w "Expressie"!
Bo jesień! Już jesień!
Znów okna uszczelni się jutro!
Bo jesień! Już jesień!
I molom odbierze się futro!
Już jesień!
Czasami wśród zmiennych robótek
jesienny nawiedzi nas smutek.
I wtedy nie zjemy kolacji,
lub łzą się zlejemy bez racji.
A czasem znów jest nam pogodnie,
że jesień! Już jesień!
Że mamy elektrociepłownie!
Już jesień! Już jesień!
Że w Tatry niedługo na narty!
Bo jesień! Już jesień!
Że wrócił znów Szekspir w teatry!
Bo jesień! Jesień! Jesień!
Grządki przysypane, aksamitki pod wpływem deszczów i wiatrów same się wysiały.
Tymczasem jeszcze w październiku i listopadzie zdarzały się takie kwiatki wschodzące:
To zapasy zeszłorocznego słonecznika dla sikorek, które przetrwały w stanie marnym, w związku z tym na okoliczność niechęci potrucia ptaszków zostały zakopane w ziemii. No i co? No i oczywiście wzeszły. No i oczywiście pierwszy przymrozek je powalił, walka o życie przegrana. Ale tak to jest jak się nie umi cierpliwie poczekać do wiosny.
UUUU!