Na Kabaty, z okazji wizyty u znajomej, wybrałam się nieco wcześniej w celu zapolowania (fotograficznie rzecz jasna) na dziki. Dzików jako takich zbrakło, bardzo były utrudzone okazywaniem mi swej absencji. Za to kilka młodych dzików ludzkich, w dresach, rzucało butelkami gdzieś w oddali. Cóż.
Trzeba się spieszyć gdyż:
"W związku z brakiem możliwości skutecznego rozwiązania problemu
populacji dzików przy pomocy łapania ich w odłowniach, Prezydent
Warszawy wydała decyzję na odstrzał 80 sztuk dzików. - To radykalne
rozwiązanie, ale w obecnej sytuacji nie mamy innego wyjścia - mówi
Andżelika Gackowska, wicedyrektor Lasów Miejskich."
Gackowska? Przypadek, hm? Pewnie do gacków nie pozwala walić z dwururki. Czy tam z czego się teraz preferuje odstrzał. Bo może z zigzauera.
No ale takie życie.
Źle się zachowujesz to cię odstrzelą. Niestety raczej jak przyjdzie co do czego to takie kwestie jak 'no ale ja nie byłem niegrzeczny, rabatek nie ryłem i nawet na pasach przez jezdnię przechodziłem' nie będą miały znaczenia. [Tu] link do dzików przechodzących na pasach (można kliknąć ale szału nie ma, bardziej by mnie ubawiło przejście niedozwolone i późniejsza interwencja Straży Miejskiej).
Źle się zachowujesz to cię odstrzelą. Niestety raczej jak przyjdzie co do czego to takie kwestie jak 'no ale ja nie byłem niegrzeczny, rabatek nie ryłem i nawet na pasach przez jezdnię przechodziłem' nie będą miały znaczenia. [Tu] link do dzików przechodzących na pasach (można kliknąć ale szału nie ma, bardziej by mnie ubawiło przejście niedozwolone i późniejsza interwencja Straży Miejskiej).
Cały news pt 'Będą strzelać do dzików' tutaj [klik]
Zainteresowałam się okolicznościową ulotką na temat 'Co zrobić gdy spotka się dzika' [klik] . Nie ma sensownych porad dla warszawskich singielek w stylu: 'jeśli się za bardzo nie wyrywa szybko zaciągnij przez ołtarz'. Za to są porady żeby nie głaskać i nie karmić. Widać, że pisał to jakiś dziadek bez kontaktu z rzeczywistością młodego ludzia.
'Nie rób selfie z dzikiem!' - to powinno być na pierwszym miejscu.
Na dole ulotki telefon do Straży Miejskiej i Lasów Państwowych.
Z moich doświadczeń wynika, że Straż niestraszna nawet osiedlowym menelom i miejskim rozrabiakom. Nie wiem czy o brak strategii chodzi czy chucpy, ale czuję, że do Straży Miejskiej mogłabym się zwrócić tylko po mandat za sprzedawanie nieopodatkowanej pietruszki.
Kiedyś dzwoniłam na numer Lasów Państwowych (nie pamiętam czy ten podany w ulotce) z powodu grasującego mi po ogródku drapieżnika. Nie zastałam nikogo zorientowanego iż (jakoby) ludzie miewają realne problemy z dzikimi zwierzętami w obejściu. W Warszawie. W centrum. Może już się, na poczet ulotki, uświadomili.
Zatem mojego osobistego selfia z dzikiem nie będzie. No ale ale. Mam fotki dzika zrobione w szale odwiedzin u rodziny ;)
Po wizycie zerwałam z nimi kontakty, gdyż po prostu nie mogę im wybaczyć tej morelowej ściany złamanej nutą młodej marchwi ;).
Natomiast sam dzik desperacko starający się utrzymać w locie do regału absolutnie mnie rozkochał. Zobaczcie jak dzielnie łapie się krawędzi sufitu, a jednocześnie podpiera poduszkami! Prawdziwy chwat. Jego ziomek (z pierwszego zdjęcia) próbujący wpełznąć do kominka (i ze stresu chyba zostawiający morelowe bobki na dywanie) niebezpiecznie przypomina mi gigantycznego, rozjechanego szczura.
Po wizycie przypomniałam sobie, że kiedyś, gdy mieszkałam z rodzicami, miałam w sypialni śliczną krowią, łaciatą skórkę. Chyba znowu chciałabym mieć w sypialni krowę (a nawet bardziej chyba puchatą owcę!).
Zadzwoniłam do mamy:
-Gdzie jest moja krowa? - zapytałam.