Sztaudynger napisał: "Świadczą o jakiejś epoce / kwiaty, nie tylko owoce". I bardzo dobrze, że tak napisał i że mogę się na to powołać, ponieważ panuje u mnie w tym sezonie niejaka absencja jakichkolwiek owoców. Za to rudbekii niepoliczalność.
Rudbekie. Złote, bujne i włochate. Złote w płatkach, włochate na liściach, bujne wszędzie naokoło.
Zwane też jeżówkami, z rodziny astrowatych, z pochodzenia Amerykanki Północne. Jednoroczne, dorastające do metra wysokości. Kwiaty leniwe i bez podwiązań pokładające się na chodniki, trawniki i co się trafi, w kierunku słonecznym.
Same się wysiały, same wyrosły i rozkwitły. Jedyne co zrobiłam, jak się do tego przyczyniłam, to że ich nie wyrwałam. Co mogłoby nastąpić w stadium kwiatkowego dziecięctwa, ponieważ lekko włochate listki rudbekii przypominają lekko włochate listki chwasta zwanego przymiono kanadyjskie (z którym się jeszcze tu policzymy).
Odróżnienie małych jeżówek od niektórych chwastów to właściwie loteria. Onegdaj nie wygrałam tej loterii wyrwawszy WSZYSTKIE sadzonki kwiatów na grządkach, oprócz cholernych przymion, i od tego czasu czekam aż będą do odróżnienia.
Trochę nudno. Wszędzie to samo.
Rudbekie. Złote, bujne i włochate. Złote w płatkach, włochate na liściach, bujne wszędzie naokoło.
Zwane też jeżówkami, z rodziny astrowatych, z pochodzenia Amerykanki Północne. Jednoroczne, dorastające do metra wysokości. Kwiaty leniwe i bez podwiązań pokładające się na chodniki, trawniki i co się trafi, w kierunku słonecznym.
Same się wysiały, same wyrosły i rozkwitły. Jedyne co zrobiłam, jak się do tego przyczyniłam, to że ich nie wyrwałam. Co mogłoby nastąpić w stadium kwiatkowego dziecięctwa, ponieważ lekko włochate listki rudbekii przypominają lekko włochate listki chwasta zwanego przymiono kanadyjskie (z którym się jeszcze tu policzymy).
Odróżnienie małych jeżówek od niektórych chwastów to właściwie loteria. Onegdaj nie wygrałam tej loterii wyrwawszy WSZYSTKIE sadzonki kwiatów na grządkach, oprócz cholernych przymion, i od tego czasu czekam aż będą do odróżnienia.
Trochę nudno. Wszędzie to samo.
Właściwie to nawet zapomniałam, że nie cierpię koloru żółtego. Przynajmniej we wnętrzach. Ale ogródek to nadal jakby jakieś wnętrze w okolicznościach zewnętrzności reszty wszechświata.
O, jakaś zmiana, jednej sztuce coś oklapło.
Inna zaciska zwieracze.
A tu obraduje plemienny wiec mikrych blondynów.
Zasłoniło towarzystwo hortensje.
Które jako różowe bardzo konweniują z żółcią, wiadomo. W przyszłym roku planują się ogrodowo okolić jeżówką purpurową.
W tym roku byłam do tego stopnia leniwa, że nawet sadzonki aksamitek kupiłam od działkowców. No ale działkowcy siedzący na bazarkach w aksamitkach są tacy wzruszający! Bardziej od dzieci i piesków.
Aksamitki smętnie czekające w kolejce do rozsady.
( Stan z 25 czerwca tego roku)
Aksamitki podbijają kolorystyczną ciepłotę grządek.
Inna zaciska zwieracze.
Zasłoniło towarzystwo hortensje.
Które jako różowe bardzo konweniują z żółcią, wiadomo. W przyszłym roku planują się ogrodowo okolić jeżówką purpurową.
Aksamitki smętnie czekające w kolejce do rozsady.
( Stan z 25 czerwca tego roku)
Aksamitki podbijają kolorystyczną ciepłotę grządek.
Lubię głaskać włochate liście rudbekii.
Lubię jak wyciągają szyje do słońca. Chociaż denerwuje mnie, że po podwiązaniu do palików kilka dni temu ostentacyjnie odmówiły uczestnictwa w zjawisku zwanym heliotropizmem (czyli ukierunkowywaniem się do słońca). Obecnie stoją odwrócone stroną kwiatowo-zadkową do widza (czyli np mnie) i wyglądają jak obrażone albo ukarane. Postanowiłam poczekać, ale nie jest powiedziane, że za moment nie stracę cierpliwości i nie poskręcam im karków.
Ostatnio znalazłam taki cytat w internetach: "There are always flowers for those who want to see them." - Henrego Matisse'a. Czyli że jak ktoś chce, to wszędzie zobaczy kwiaty. Henryk to geniusz!
....
W powyższym, wyjątkowo nudnym i pozbawionym zwrotów akcji, poście wystąpiły min:
Rudbekia owłosiona
Rudbekia trójklapowa
Rudbekia błyskotliwa
Rudbekia dwubarwna
(oraz cholera wie co jeszcze)