Historia o tyleż upojna, co krótka: z bloku do ogródka!

poniedziałek, 27 marca 2017

Pożegnanie zimy na osiedlu praskim

Nie będę obijać w wełnę, jak tu jest widzi przecież każdy koń. Bloki są pastelowe albo w kolorze zleżałego sera, murale malowane z fanowskim sercem ale bez znajomości fontów, w kałużach można utopić dziecko lub czinkłeczento, a na chodnikach miejscowych, a wypiętrzonych, niejeden stomatolog zbił fortunę.


A jednak kochamy Pragę, majestatyczne witolińskie falochrony, zaporę dla architektonicznego oportunizmu i smogu (dla tych co w dalszych od przejazdówki pudłach zamieszkująwszy).
Aczkolwiek bardziej w zimie gdy biała posypka zasłania tę sromotę.
No to przypomnijmy sobie jak było.


Piękno symetrii, uh.

Zasieki z krzaków kolczastych mają przeciwdziałać wliźciu na trawniki podokienne.

Obiekty sztuki rzeźbiarskiej, z których słynie Witolin, zyskują na tle bieli, chocia same poszarzały (od smogu, ha).


Śmietana w spreju doda smaku każdemu krawężniku! 

Rurki wypełniamy kolektywnie.

"Ty H...!", chciałoby się powiedzieć, żeby było swojsko, żeby się wtopić.


Późną jesienią miasto przygotowało nowiuśkie i świeżuśkie ławeczki do posiedzenia, co często się zdarza przy minusowych temperaturach. Za chwilę będzie jak znalazł.

Obok spore pojemniki śniadaniowe z przyprawami w wesołych kolorach (updejt: już zabrane).

Drzewa frywolnie i z dendroalogicznym  znawstwem przycięte.


Miejsce na składowanie materiałów biologicznych: gdziekolwiek bądź.


Kwietniki i miniogródki wyglądają jakby olbrzymiemu niemowlakowi nie udało się zjeść kaszki bez rozbryzgów.

Tymczasem kibicie nie próżnują i wciąż malują.


Ten młody kibic (lub kibicka) przybrał niepokojącą pozycję...


A jednak nie, uf. Albo zresztą kto wie.

Nad osiedlem zapada różowo-fioletowy zmierzch, a jutro będzie tu już wiosna.





Tak, wiem, jestem trochę opóźniona z tematem dowidzeniowania zimska.
Poza tym wyczerpał się mój limit fotoestetyczny na ohydztwa. I tera już będzie u mnie pięknie i eko.