Nie żałuję, że nie udało mi się zrobić zdjęć czerwonego księżyca wrześniowego. Inna sprawa, że w ogóle nie próbowałam. Samo patrzenie, bez technologii, sama wzajemność oka i zjawiska, magia oddziaływania zjawiska na oko, zdaje się czymś cenniejszym niż zachłanne pstrykactwo.
Ale czasem, oczywiście, nie można się powstrzymać.
Mleczna mgła poranka. Słońce za woalem, z wysiłkiem sunące do góry. Cisza zmrożona rosą.
"Nieznacznie
z wilgotnego wykradał się mroku
Świt bez rumieńca, wiodąc dzień bez światła w oku.
Dawno wszedł dzień, a jeszcze ledwie jest widomy.
Mgła wisiała nad ziemią, jak strzecha ze słomy
Nad ubogą Litwina chatką; w stronie wschodu
Widać z bielszego nieco na niebie obwodu,
Że słońce wstało, tędy ma zstąpić na ziemię,
Lecz idzie niewesoło i po drodze drzemie."
Świt bez rumieńca, wiodąc dzień bez światła w oku.
Dawno wszedł dzień, a jeszcze ledwie jest widomy.
Mgła wisiała nad ziemią, jak strzecha ze słomy
Nad ubogą Litwina chatką; w stronie wschodu
Widać z bielszego nieco na niebie obwodu,
Że słońce wstało, tędy ma zstąpić na ziemię,
Lecz idzie niewesoło i po drodze drzemie."
(Adam M., Pan T. ;)
Dedykuję koleżance, która musi się dziś zmierzyć z czyjąś obecnością za woalem.
Zazdroszczę Ci obecności w takim otoczeniu. Kocham takie klimaty!
OdpowiedzUsuńPo prostu pięknie.
OdpowiedzUsuńPS. No i widzisz. Nie taka hipotermia straszna, jak ją mróz na szybach maluje:) A tak na marginesie. Gdzie, w tym dużym mieście, w Centralnej Polsce, można znaleźć takie miejsca?
To samo miejsce, gdzie złowiłam szczupaczka ;)
UsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńJak fajnie, że świt nas dogania, przynajmniej można go zobaczyć i utrwalić :)
:*****
OdpowiedzUsuńCudne!
OdpowiedzUsuńA słońce w ciemnej przegląda się toni...
Ale już się przejrzało i coś nowego trza obstrykać ;)
UsuńPrzepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuń