20 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Wróbla! Radzę go obejść porządnie, bo wróbel stał się ornitologiczną mniejszością, a mniejszości jak wiadomo należy hołubić!
Zadanie: policz wróble na obrazku!
Zadanie: policz wróble na obrazku!
"Polskę zamieszkuje od 5 do 7 mln par wróbli. W miastach jest bardzo popularnym ptasim sąsiadem człowieka, ale jego populacja miejska wyraźnie maleje. Naukowcy ciągle szukają pełnego wyjaśnienia tego zjawiska."
Dodam tylko, że może i 5 do 7 milionów, z czego wyraźnie zero milionów u mnie na dzielnicy i w okolicy.
" Populacja wróbli w Warszawie od lat 70./80. XX w. do
pierwszej dekady XXI wieku spadła o 47 - 48%, w Hamburgu o 75%, w
Londynie o 60%.
Największy wpływ na spadek liczebności
wróbla w miastach może mieć mniejsza dostępność miejsc lęgowych. Wróble
chętnie zakładają gniazda w szczelinach budynków, za rynnami, na
poddaszach i stropodachach. W wyniku remontów i prac ociepleniowych
takich miejsc jest coraz mniej. Z tego też względu w dzielnicach, gdzie
dominuje starsze budownictwo wróbla spotkać możemy częściej.
Niekorzystny dla wróbla jest także spadek
dostępności pokarmu. Coraz mniej jest naturalnych trawników, gdzie
rosłyby chwasty (np. komosa, włośnica, rdest), których nasionami żywią
się wróble. Mniej jest także krzewów, które stanowią nie tylko miejsce
schronienia – ale także miejsce zdobywania stawonogów, którymi karmią
swoje młode. Znane są także prace naukowe, które wykazują związek
pomiędzy małą liczbą wróbli a wysokim poziomem promieniowania
radiomagnetycznego i hałasem miejskim.
Często mylimy wróbla z jego krewnym –
mazurkiem. Wróbla rozpoznamy po szarej czapeczce i czarnym śliniaku, a
mazurka najłatwiej rozpoznać po czarnej plamce na policzku."
via [klik]
Czarna plamka na policzku? Szara czapka i czarny śliniak (szalikowy)? No to jestem wróblomazurem, świetnie.
Zatem oczywiście nie dysponuję rozległą kolekcją fotografii wróbla oraz/lub jego krewnego mazurka. Raz (słownie: raz) w ostatnich latach zdarzyło mi się zobaczyć chmarę (watahę? stadko? grupę? wycieczkę?) wróbli skaczących na moim dziko zarosłym trawniku (gif powyżej. I tak, wiem że to prawdopodobnie na pewno mazurki, ale tak mnie przygnębia fakt braku możliwości obserwacji wróbli, zaistniały od lat, że udajemy żeby mi nie było przykro).
Natomiast dom jest w tak odrapanym stanie, że znalazłoby się miejsce lęgowe, na bank. O wait, kuna i koty. Oraz hałas uliczny oraz promieniowanie z mojego laptopca. No to może jednak nie. Ale w odwiedziny zawsze zapraszamy. Zwłaszcza w okolicach świąt, gdy będę pożywiać się mazurkiem i mogę też sypnąć nieco okruszków. (Jakoś gołębiom (oraz mnie!) nie przeszkadzają te skandaliczne warunki!)
Zastanawiam się dla kogo są te osiedlowe budki lęgowe (5 metrów od autostrady, meh). Spójrzmy na piękne okienko wykuszowe po lewej - nie ma jak przysiąść do góry nogami, eh. Oraz wspaniałą drogę dojazdową po prawej.
Tymczasem jakby co to u siebie mam nawet jednego orzechowca z kanalizacją.
Zatem. Z tęsknoty z wróblem zaprezentujemy poniżej rozpaczliwie ubogą kolekcję ptaków które się u mnie pojawiają.
Zaczniemy od kawki. Para kawek wybiera umeblowanie do nowego lokum.
Szpaki. Trudne w obserwacji i podejściu, płochliwe. Zajadle, niczym kosiarka, przeczesujące połacie trawnika.
Natomiast dom jest w tak odrapanym stanie, że znalazłoby się miejsce lęgowe, na bank. O wait, kuna i koty. Oraz hałas uliczny oraz promieniowanie z mojego laptopca. No to może jednak nie. Ale w odwiedziny zawsze zapraszamy. Zwłaszcza w okolicach świąt, gdy będę pożywiać się mazurkiem i mogę też sypnąć nieco okruszków. (Jakoś gołębiom (oraz mnie!) nie przeszkadzają te skandaliczne warunki!)
Zastanawiam się dla kogo są te osiedlowe budki lęgowe (5 metrów od autostrady, meh). Spójrzmy na piękne okienko wykuszowe po lewej - nie ma jak przysiąść do góry nogami, eh. Oraz wspaniałą drogę dojazdową po prawej.
Tymczasem jakby co to u siebie mam nawet jednego orzechowca z kanalizacją.
Zatem. Z tęsknoty z wróblem zaprezentujemy poniżej rozpaczliwie ubogą kolekcję ptaków które się u mnie pojawiają.
Zaczniemy od kawki. Para kawek wybiera umeblowanie do nowego lokum.
Szpaki. Trudne w obserwacji i podejściu, płochliwe. Zajadle, niczym kosiarka, przeczesujące połacie trawnika.
Sikorki i modraszki przyciągnąć nietrudno, są bardzo łase na słonecznika.
Wrona (haniebnie przyłapana na kłopotach żołądkowych). Zawsze mnie przerażał (najwyraźniej spasły na miejskich resztkach) rozmiar tych ptaków. Zwłaszcza w porównaniu z moim rozmiarem. Hiczkokowska konfrontacja byłaby dla mnie niewesoła.
Sroka. Gatunek występujący w okolicach niezwykle mnogo jeszcze 5 lat temu, teraz nastąpił spadek (albo przenosiny) populacji z podmianką na liczne przedstawicielstwa wron, gawronów, kawek i mew.
Przedstawiciel gatunku, którego jeszcze nie namierzyłam gdyż mój stary egzemplarz 'Ptaków Polski" ma wyblakłe, źle wydrukowane strony (co za sabotaż!). Liczę, że ktoś coś wie. I powie. Obstawiałabym drozda lub kwiczoła.
Oraz tajemniczy, mały ptaszek z ostrym dziobem, też do identyfikacji, który mnie nawiedzał w zeszłym roku.
Słowik?
Gdyby ktoś miał aspiracje międzynarodowe w nazewnictwie, to wrzucam linka do wykazu ptaszków po francusku [klik]. Niewątpliwie kiedyś mam zamiar zrobić takie zestawienie ornitologiczne we wszystkich językach jakie znam, nauczyć się go, po czym zanudzać międzynarodowych znajomych, którzy zapytają z kim się spotykam.