Historia o tyleż upojna, co krótka: z bloku do ogródka!

niedziela, 20 marca 2016

Ćwirek vs Elemelek czyli Dzień wróbla. Oraz inne ptaki i kwestia budek lęgowych.

20 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Wróbla! Radzę go obejść porządnie, bo wróbel stał się ornitologiczną mniejszością, a mniejszości jak wiadomo należy hołubić!

Zadanie: policz wróble na obrazku!

"Polskę zamieszkuje od 5 do 7 mln par wróbli. W miastach jest bardzo popularnym ptasim sąsiadem człowieka, ale jego populacja miejska wyraźnie maleje. Naukowcy ciągle szukają pełnego wyjaśnienia tego zjawiska."

Dodam tylko, że może i 5 do 7 milionów, z czego wyraźnie zero milionów u mnie na dzielnicy i w okolicy.

" Populacja wróbli w Warszawie od lat 70./80. XX w. do pierwszej dekady XXI wieku spadła o 47 - 48%, w Hamburgu o 75%, w Londynie o 60%.
Największy wpływ na spadek liczebności wróbla w miastach  może mieć mniejsza dostępność miejsc lęgowych. Wróble chętnie zakładają gniazda w szczelinach budynków, za rynnami, na poddaszach i stropodachach. W wyniku remontów i prac ociepleniowych takich miejsc jest coraz mniej. Z tego też względu w dzielnicach, gdzie dominuje starsze budownictwo wróbla spotkać możemy częściej.  
Niekorzystny dla wróbla jest także spadek dostępności pokarmu. Coraz mniej jest naturalnych trawników, gdzie rosłyby chwasty (np. komosa, włośnica, rdest), których nasionami żywią się wróble. Mniej jest także krzewów, które stanowią nie tylko miejsce schronienia – ale także miejsce zdobywania stawonogów, którymi karmią swoje młode. Znane są także prace naukowe, które wykazują związek pomiędzy małą liczbą wróbli a wysokim poziomem promieniowania radiomagnetycznego i hałasem miejskim.

Często mylimy wróbla z jego krewnym – mazurkiem. Wróbla rozpoznamy po szarej czapeczce i czarnym śliniaku, a mazurka najłatwiej rozpoznać po czarnej plamce na policzku."
Czarna plamka na policzku? Szara czapka i czarny śliniak (szalikowy)? No to jestem wróblomazurem, świetnie.

Zatem oczywiście nie dysponuję rozległą kolekcją fotografii wróbla oraz/lub jego krewnego mazurka. Raz (słownie: raz) w ostatnich latach zdarzyło mi się zobaczyć chmarę (watahę? stadko? grupę? wycieczkę?) wróbli skaczących na moim dziko zarosłym trawniku (gif powyżej. I tak, wiem że to prawdopodobnie na pewno mazurki, ale tak mnie przygnębia fakt braku możliwości obserwacji wróbli, zaistniały od lat, że udajemy żeby mi nie było przykro).
Natomiast dom jest w tak odrapanym stanie, że znalazłoby się miejsce lęgowe, na bank. O wait, kuna i koty. Oraz hałas uliczny oraz promieniowanie z mojego laptopca. No to może jednak nie. Ale w odwiedziny zawsze zapraszamy. Zwłaszcza w okolicach świąt, gdy będę pożywiać się mazurkiem i mogę też sypnąć nieco okruszków. (Jakoś gołębiom (oraz mnie!) nie przeszkadzają te skandaliczne warunki!)

Zastanawiam się dla kogo są te osiedlowe budki lęgowe (5 metrów od autostrady, meh). Spójrzmy na piękne okienko wykuszowe po lewej - nie ma jak przysiąść do góry nogami, eh. Oraz wspaniałą drogę dojazdową po prawej.
Tymczasem jakby co to u siebie mam nawet jednego orzechowca z kanalizacją.
Zatem. Z tęsknoty z wróblem zaprezentujemy poniżej rozpaczliwie ubogą kolekcję ptaków które się u mnie pojawiają.

Zaczniemy od kawki. Para kawek wybiera umeblowanie do nowego lokum.



Szpaki. Trudne w obserwacji i podejściu, płochliwe. Zajadle, niczym kosiarka, przeczesujące połacie trawnika.




Sikorki i modraszki przyciągnąć nietrudno, są bardzo łase na słonecznika.


Wrona (haniebnie przyłapana na kłopotach żołądkowych). Zawsze mnie przerażał (najwyraźniej spasły na miejskich resztkach) rozmiar tych ptaków. Zwłaszcza w porównaniu z moim rozmiarem. Hiczkokowska konfrontacja byłaby dla mnie niewesoła.

Sroka. Gatunek występujący w okolicach niezwykle mnogo jeszcze 5 lat temu, teraz nastąpił spadek (albo przenosiny) populacji z podmianką na liczne przedstawicielstwa wron, gawronów, kawek i mew.




Przedstawiciel gatunku, którego jeszcze nie namierzyłam gdyż mój stary egzemplarz 'Ptaków Polski" ma wyblakłe, źle wydrukowane strony (co za sabotaż!). Liczę, że ktoś coś wie. I powie. Obstawiałabym drozda lub kwiczoła.


Oraz tajemniczy, mały ptaszek z ostrym dziobem, też do identyfikacji, który mnie nawiedzał w zeszłym roku.
Słowik?



Gdyby ktoś miał aspiracje międzynarodowe w nazewnictwie, to wrzucam linka do wykazu ptaszków po francusku [klik]. Niewątpliwie kiedyś mam zamiar zrobić takie zestawienie ornitologiczne we wszystkich językach jakie znam, nauczyć się go, po czym zanudzać międzynarodowych znajomych, którzy zapytają z kim się spotykam.

Inne święta w wykazie świąt ogrodniczych na blogu Bez ogródek [klik]

34 komentarze:

  1. nie ma ani jednego same mazurki:),ten wiekszy ptak to kwiczoł a ten mały trochę kiepskie ustawienie ptaka.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem kwiczoł. Co do tego małego to już się chyba nie dowiem, eh.

      Usuń
  2. Ja naliczyłam 8 ptaszków, ale czy to wróble czy mazurki rozpoznać nie umiem, na tę wiedzę jestem odporna i chyba tak już zostanie. Inne ptaki odwiedzające Ciebie to już cała kolekcja, więc nie narzekaj, tylko się ciesz, że tyle ich jeszcze jest. Gdybyś mieszkała w bloku niewiele z nich by się pewnie pojawiło najwyżej jakiś gołąb próbowałby Ci znieść jajka na balkonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pominęłaś jednego mazura, moja droga. Cieszę się ze wszystkiego oprócz gołąbiów. Najbardziej to z dzięcioła który usiadł na drzewie w odległości 4 metrów ode mnie. Ale że musiałam w końcu wypuścić powietrze i nabrać nowego, zatem uciekł (o zdjęciach nie było mowy, eh)

      Usuń
  3. Kiedy mieszkałam na osiedlu wielkopłytowym, były tam wyłącznie wrony. Raz widziałam obrazek cud urody - gile na zimowym krzaczku, widok przepiękny!
    Teraz mam mało srok, do karmnika przychodzę sikorki bogatki, modre, rzadko ubogie, synogarlice, dzwońce, grubodzioby, ACHTUNG! - dzięcioł duży (ale malutki, hm), był nalot kwiczołów. No i wróble i mazurki, a jakże. Srok za to mało, aczkolwiek para gniazduje mi przed oknem.
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia czy mieszkałaś na osiedlu wielkopłytowym zastyropianowanym czy nie - w gołych płytach to i jerzyki się gnieździły...

      Rozdziobią nas kruki, wrony - pamiętam ze szkoły, że było przecież takie opowiadanie o typowym polskim osiedlu, eh.

      Usuń
  4. No dobra, to po kolei. Ad.1. Wróbli (po podlasku wróblów) nie ma, gdyż jakoś nie trawią tych bezdziurowych i bezszparowych apartamentowców na Wilanowie (po podlasku - w Wilanowie). Ad.2. Można pomylić, a jakże. Ad.3. Sypaj! Ad.4. Dla stolicznych ekologów. Ad.5. Kwiczoł (podobno pyszny). Ad. 6. Piegże. Ad.7. Po francusku?!?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wilanów Wilanowem, ale to nie sroki tak nam wróble dziesiątkują ? ładna kolekcja zaokiennych ptaszków :) Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ale że dlaczego że na Wilanowie insynuujesz że mieszkam? No wiesz! Nie mniej nie obrażam się, skoro nie sugerujesz Ursynowa ;)
      Ad. 2. Z ręka na sercu: czy możemy założyć że absolutnie żaden wróbel nie ma plamki na policzku?
      Oraz pytanie stricte ornitologiczno-erotyczne: czy żaden wróbel też nigdy nie pomylił innego wróbla z taką powiedzmy mazurką?
      Ad.4. Może faktycznie zbuduję na tym drzewie z kanalizacją stanowisko do wielogodzinnej obserwacji ;)

      Ad.6. Piegże! No tak WŁAŚNIE myślałam, że piegże. Bosz. Przypomniałeś mi traumę sprzed kilku lat - sposób w jaki się dowiedziałam od pewnej pszczelarki co to jest pierzga (kiedyś opiszę ;). A teraz jeszcze to.

      Usuń
    3. Zapiski.
      Też znałam taką wersję, że to wina srok, ba, nawet widziałam różne srocze akcje uganiania się za wróblami (chyba, że to były umizgi). Ale teraz ani jednego ani drugiego gatunka nie skolko.

      Usuń
  5. Bardzo mi zal wrobli, takie pozyteczne ptaszki.
    U nas sporo raniuszkow, kosow, srok i drapiezcow.
    Piegża..ratunku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym zobaczyć u siebie kiedyś raniuszka, w zestawie z gilem - jako patriotka ;)
      Tak się teraz zastanawiam czy pod tymi oczywistymi szpakami w trawie nie mam na gałęziach przypadkiem kosa, hm.

      Usuń
  6. Nie będę liczyć i rozpoznawać ptaków, bo to już zrobili poprzednicy w komentarzach. Nie mieszkam w centrum miasta, tylko na jego obrzeżach, jest zielono, nie jest hałaśliwie i wróbli jest sporo. Mazurki też są oczywiście. Widuję je codzienne przy karmniku umieszczonym na balkonie. W ogródku też są częstymi gośćmi. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze zatem, że choć podmiejsko-obrzeżnie występują.
      Ja jednak nie dokarmiam jak śnieg nie zalega, gdyż tak zalecają znawcy ptasiej diety. Natomiast na warszawskich balkonach jedyne co się przyleci nażreć to gołębie, niestety.

      Usuń
    2. Ja też już nie dokarmiam ptaków. Gołębie nie korzystają z karmnika, bo jest za mały dla nich. :)

      Usuń
    3. Też projektuję u siebie takie karmniki, coby zmieścił się tylko mały asortyment ornitologiczny ;)

      Usuń
  7. W mojej okolicy wróbli jest jak na lekarstwo. Sroki, gawrony, kawki i wrony obecne (kawki są chronione!). Na Twoich zdjęciach widzę kwiczoła - od pewnego czasu pojawia się w miastach.
    Jeśli nocami w maju słyszysz cudny śpiew ptaków, to możliwe, że ostatnie zdjęcia przedstawiają słowiki.
    A że tak się porobiło z ptakami (wróble znikają, a pojawiają się ptaki leśne) w dużej części wzięło się z upodobań... człowieka - w miejsce sadów, drzew owocowych i liściastych, z lubością sadzi iglaki. Poza tym ocieplanie domów (bez szparek dla ptaków), konkurencja gołębi i srok, polowania kotów i zapewne kilka innych czynników, spowodowały zanikanie wróbli.
    W mojej okolicy od lat(!!) nie ma też jaskółek, są za to jerzyki.
    A więc pierwszy dzień wiosny to Dzień Wróbla? Zapamiętam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mnie bardzo zmartwiłaś, nie ty jedna zresztą.
      Zastanawiam się skąd się wzięło te 7 mln par wróbli krajowych - jeśli z liczenia ptaków to mam nadzieję, że nie wzięli takich melepet jak ja, które by liczyły i mazurki.
      Z jaskółkami to samo - od kilku lat zanik. Ciesz się, że masz jerzyki - w miastach nikt nie dba dalekowzrocznie o zasiedlanie jerzykami - w razie czego komary zwalczy się opryskami chemii.
      Ostatni ptasi mikrus to zidentyfikowana przez profesjonalistę piegża - też sobie zapamiętaj jako i ja.

      Usuń
  8. 9 naliczyłam... matko, to wszystko wróble w tej trawie? U nas Ci ptaków pod dostatkiem :) https://www.youtube.com/watch?v=DmO4Ellgmd0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak mazurki, dear. 9 mazurków. Zastanawiam się przed świętami czy bym tyle nie zjadła, well ;)

      Usuń
    2. aaa no ja nie wiem, zależy od mazurka :P

      Usuń
    3. Niet. Zależy od szybkości metabolizmu. Tylko ;)

      Usuń
  9. Wróblo-mazurki jak również sikorki, sierpówki i sójki dokarmiam regularnie, więc chyba można powiedzieć, że świętujemy codziennie, nie? ;)
    Ba! Spróbowałabym nie sypnąć im rano co nieco, od razu drą się żebym zawróciła po karmę. Rozbisurmaniły się!

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tych 7 milionów wróbli spore stadko zamieszkuje u mnie po sąsiedzku. W samym centrum miasta, aczkolwiek przy domku z ogródkiem. Całą zimę buszowały w karmniku za oknem, czyniąc hałas i prowokując awantury wzajemne.
    Z takimi małymi ptaszętami, jak za przeproszeniem piegża zawsze mam kłopot identyfikacyjny. Pełno tego po krzakach w żywopłocie się przemieszcza i wszystkie szare ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Same bogate u mnie dziś komentują! Dobrze choć, że we wróble, a nie ruble, eh.
      Piegża tylko za przeproszeniem, w życiu bym tego nie zidentyfikowała, nawet gdyby mi usiadło na twarzy ;)

      Usuń
  11. Ale że wróbelków nie ma??? Nie mogę uwierzyć! Jakie szczęście, że mogę na nie sobie patrzeć przez okno jak grasują na siatce, w karmniku, na ziemi...
    Tak, to takie szczęście :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się twoim szczęściem, ty milionerko ty ;)

      Usuń
  12. Jak w powyższych komentarzach - na zdjęciu do liczenia są tylko mazurki. To większe kto kwiczoł, a te maluchy są do siebie bardzo podobne i ja się zawsze poddaję. Najpewniej rozpoznaję pierwiosnka - po głosie.:) U nas na wsi grasuje olbrzymie stado mieszanki wróblo-mazurkowej i oprócz drobiu całe mnóstwo innych. Także sójki, bażanty, a ostatnio srokosz.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszanki wróblowo-mazurkowe interesują mnie coraz bardziej.
      Zastanawiam się na ile masz szansę napotkać bażanta, skoro na ulicy w centrum stolicy widziałam nawet lisa (a ten nie ma jednak skrzydeł, hm)

      Usuń
  13. Naliczyłam 9 mazurków...
    A mazurki to też takie Wielkanocne ptaki... :D
    Na zdjęciu są piegże, zgadzam się z wcześniejszym/i oznaczeniami innych :)
    U mnie wróbelków... właściwie, o ostatnio nie widziałam w okolicy w mieście, kurczę :o Ale na wsi mamy ich pełno... kręcą się wszędzie. I niech tak zostanie :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ćwicz bystre oko (9!) i wypatruj ich w mieście :)

      Usuń
  14. Mieszkam na wsi, gdzie nie ma wróbli, ale są mazurki. W Warszawie bywam często i zwracam zwykle uwagę na wrony, których u mnie nie ma w ogóle ani na wsi, ani w mieście (Kielce).
    Miło, że ktoś wspomniał o święcie poczciwego wróbla, oby miał się jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kroi mi się teza, że wróble najbardziej ztargetowały tereny podmiejskie albo miejską cichoszę terenową.

      Tak, jestem fanką świąt niewidzialnych gatunków, obchodzę też corocznie Dzień Pszczoły - też polecam.

      Usuń
  15. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń