Pozycja ozięble Zimnej Zośki w tym roku ugruntowała się ostatecznie: nie ma bloga przyrodniczego ni ogrodniczego ani portalu pogodowego, który by się na jej fanaberie nie powoływał.
Co do majowego zalewu żółci, to mamy wszak kolorystyczną analogię w tym, jak zaczyna się (forsycje!) i kończy (liście, liście, liści kiście) najlepszy do życia okres roku.
Klamra żółci bierze w nawias cudowne, letnie miesiące i aromaty lata.
Przynajmniej w mojej okolicy.
Przynajmniej w mojej okolicy.
Tak wiem, że formalnie mamy jeszcze wiosnę, ale nie oszukujmy się, zwłaszcza teraz, gdy majowe słońce rdzawi nam skórę.
Nie wiem co za pacan Dniem Słonecznika ustanowił 1 maja, równie dobrze można by obchodzić wtedy Święto-najdłuższego-dnia-w-roku-który-będzie-już-niedługo-bo-za-dwa-miesiące. Może chodzi o rozpoczęcie sezonu siania słonecznika. Niektóre inicjatywy są całkiem fajne, np zagraniczny Guerilla Gardening, polegający na tajnym, nocnym i nielegalnym zakopywaniu ziaren słonecznika na miejskich rabatkach, trawnikach i nieużytkach, co oczywiście podchwycili i krajowi ekoentuzjaści.
Pamiętajcie, żeby słoneczniki sadzić z odpowiednim kolorystycznym manicurem - wtedy rosną lepiej, dorodniej ;)
Pamiętajcie, żeby słoneczniki sadzić z odpowiednim kolorystycznym manicurem - wtedy rosną lepiej, dorodniej ;)
Tymczasem podkiełkowane ziarna słonecznika polecam po prostu zjeść - są nieco gorzkawe ale nadają się do sałatek i kanapek. No i jak wszystkie kiełki są zdrowsze od ziaren i nasion.
Pierwsza faza mniszkowania zakończona - zrobiłam gnojówkę z liści i kwiatów mniszka (przepis: zebrać liście i kwiaty i zalać wodą w wiaderku, odstawić na tydzień). Niestety eksperyment się nie powiódł: zupa zamiast się zapienić (wydzielając azoty i takie tam) skisła. Skisła bardzo. Możliwe, że stała dłużej niż tydzień, możliwe że o niej zapomniałam. Możliwe, że muszę zrobić ją drugi raz przy drugiej fazie mniszkowania.
Czasem jak jakiemu gatunku, np bratku, odpadnie łeb, to go przypinam do innego gatunku, a potem jakiemuś ekoniezorientowanemu gościu mówię: "Patrz, w moim tajnym laboratorium w piwnicy stworzyłam odszczepkową hydrydę międzygatunkową". Wystarczy się nie śmiać - ludzie naprawdę są w stanie uwierzyć we wszystko, jeśli zapodamy to z odpowiednio stężałą z powagi gębą ;). Oczywiście w dziedzinach, w których się nie specjalizują. Czyli np w temacie przyrody i ekologii, w których to, w okalającym mnie środowisku ludzkim, specjalizuję się tylko jakoby ja.
Co musi być dla przyrody dość przykre.
Na okolicznych kwietniowych trawnikach pojawiły się kobierce ziarnopłonów wiosennych (potocznie zwanych pszonką). Ziarnopłon niby kwitnie do maja włącznie, ale gdy na drzewach rozwija się zielona gęstwa - pozbawiony światła zanika. Czasem nawet zaniknąć nie ma szans bo przyjeżdżają panowie z kosiarką, żeby zrobić miejskiemu pejzażu lepiej. Higieniczniej.
Wiki mówi: "Ziele ziarnopłonu (Herba Ficariae) ma pewne własności lecznicze i dawniej było używane w medycynie ludowej. Zawiera garbniki, alkaloidy i duże ilości witaminy C. Zbiera się je przy bezdeszczowej pogodzie i suszy w miejscu zacienionym. Dawniej zielem ziarnopłonu leczono hemoroidy i brodawki".
Życzę hemoroidów i brodawek osobie która zleca bezmyślne koszenie wszystkiego jak leci.
Ziarnopłony mają piękne, błyszczące, jakby metalizowane, płatki.
Zerwałam trochę do zielnika. Jeśli się chce ziarnopłon przesadzić do swojego, dajmy na to, ogródka, wystarczy wyrwać trochę kłączy po przekwitnięciu, a się rozkobierzy.
Tymczasem jaskier rozłogowy wygląda tak:
Jaskry nie są ponoć pożądane na łąkach i pastwiskach bo zawierają substancje trujące, ale mnie nie przeszkadza, że znalazły sobie miejscówkę pod bukszpanem, gdzie mają wystarczająco wilgotne podłoże.
A tak wygląda jaskier ostry, na straganach zwany pełniakiem.
Jaskry, w swej gatunkowej mnogości, doprowadzają mnie do szaleństwa: mamy jaskier polny, halny, różnolisty, bulwkowy, okrągłolisty, kaszubski, górski, leżący, kosmaty, jadowity... wymieniać dalej?
A teraz, ponieważ zmęczyłam się postowaniem, czas na jakąś przekąskę, zrobioną z baobabów na Saharze oraz słońca ;)
Przeminął czas forsycji. Nie lubię kiedy się forsycjowe krzewy przycina ponad miarę, np w formie zwartych kulek, co to w ogóle za moda jest? Wolę ich rozcapierzoną nieokrzesaność, gałązki sterczące na wszystkie strony, płożące się po asfaltach.
No ale nie - lepiej wyciąć do gołej ziemi. Higieniczniej. A teraz porównajmy stan zeszłoroczny i tegoroczny jednej połci skrawka terenu z krzakami forsycji.
Za takie postępowanie należy się minus!
Tajemnicze, drobne, żółte kwiatki napotkane w Łazienkach na rabatce.
Tulipan ma być żółty. Kropka.
Pierwsza faza mniszkowania zakończona - zrobiłam gnojówkę z liści i kwiatów mniszka (przepis: zebrać liście i kwiaty i zalać wodą w wiaderku, odstawić na tydzień). Niestety eksperyment się nie powiódł: zupa zamiast się zapienić (wydzielając azoty i takie tam) skisła. Skisła bardzo. Możliwe, że stała dłużej niż tydzień, możliwe że o niej zapomniałam. Możliwe, że muszę zrobić ją drugi raz przy drugiej fazie mniszkowania.
Czasem jak jakiemu gatunku, np bratku, odpadnie łeb, to go przypinam do innego gatunku, a potem jakiemuś ekoniezorientowanemu gościu mówię: "Patrz, w moim tajnym laboratorium w piwnicy stworzyłam odszczepkową hydrydę międzygatunkową". Wystarczy się nie śmiać - ludzie naprawdę są w stanie uwierzyć we wszystko, jeśli zapodamy to z odpowiednio stężałą z powagi gębą ;). Oczywiście w dziedzinach, w których się nie specjalizują. Czyli np w temacie przyrody i ekologii, w których to, w okalającym mnie środowisku ludzkim, specjalizuję się tylko jakoby ja.
Co musi być dla przyrody dość przykre.
Na okolicznych kwietniowych trawnikach pojawiły się kobierce ziarnopłonów wiosennych (potocznie zwanych pszonką). Ziarnopłon niby kwitnie do maja włącznie, ale gdy na drzewach rozwija się zielona gęstwa - pozbawiony światła zanika. Czasem nawet zaniknąć nie ma szans bo przyjeżdżają panowie z kosiarką, żeby zrobić miejskiemu pejzażu lepiej. Higieniczniej.
Wiki mówi: "Ziele ziarnopłonu (Herba Ficariae) ma pewne własności lecznicze i dawniej było używane w medycynie ludowej. Zawiera garbniki, alkaloidy i duże ilości witaminy C. Zbiera się je przy bezdeszczowej pogodzie i suszy w miejscu zacienionym. Dawniej zielem ziarnopłonu leczono hemoroidy i brodawki".
Życzę hemoroidów i brodawek osobie która zleca bezmyślne koszenie wszystkiego jak leci.
Ziarnopłony mają piękne, błyszczące, jakby metalizowane, płatki.
Zerwałam trochę do zielnika. Jeśli się chce ziarnopłon przesadzić do swojego, dajmy na to, ogródka, wystarczy wyrwać trochę kłączy po przekwitnięciu, a się rozkobierzy.
Tymczasem jaskier rozłogowy wygląda tak:
Jaskry nie są ponoć pożądane na łąkach i pastwiskach bo zawierają substancje trujące, ale mnie nie przeszkadza, że znalazły sobie miejscówkę pod bukszpanem, gdzie mają wystarczająco wilgotne podłoże.
A tak wygląda jaskier ostry, na straganach zwany pełniakiem.

Jaskry, w swej gatunkowej mnogości, doprowadzają mnie do szaleństwa: mamy jaskier polny, halny, różnolisty, bulwkowy, okrągłolisty, kaszubski, górski, leżący, kosmaty, jadowity... wymieniać dalej?
A teraz, ponieważ zmęczyłam się postowaniem, czas na jakąś przekąskę, zrobioną z baobabów na Saharze oraz słońca ;)
Przeminął czas forsycji. Nie lubię kiedy się forsycjowe krzewy przycina ponad miarę, np w formie zwartych kulek, co to w ogóle za moda jest? Wolę ich rozcapierzoną nieokrzesaność, gałązki sterczące na wszystkie strony, płożące się po asfaltach.
No ale nie - lepiej wyciąć do gołej ziemi. Higieniczniej. A teraz porównajmy stan zeszłoroczny i tegoroczny jednej połci skrawka terenu z krzakami forsycji.
Tajemnicze, drobne, żółte kwiatki napotkane w Łazienkach na rabatce.
Tulipan ma być żółty. Kropka.
Okazało się, że jednak mam w ogródku kilka okazów topinamboru (bora? bora-bora?), przemieszanego z ekspansywną nawłocią, gdzieś tam w kąciku. I go nie zjadłam (topinambora, a nie nawłoci)! Co za marnotrawstwo, eh.
Więc zatem zjem grzaneczki.
Wróćmy do cywilizacji, a konkretnie do eskalacji motoryzacji. Naukowcy nie zaprzeczają, że na wiosnę i na jesieni występuje w przyrodzie większe stężenie żółtych aut.
Poniżej przykład dwóch gatunków: osy-betoniarki i starogratusa zalotnikusa.
Żółte chwasty zaprezentuje starzec zwyczajny - dziad z rodziny astrowatych. Gatunek opisywany jako występujący na nieużytkach i w miejscach ruderalnych. Jestem mu niezwykle wdzięczna za niewystępowanie na terenie ekolandii, co by oznaczało, że nie nosi on znamion ruderalnych.
Wielki finał: SERNIK!