Historia o tyleż upojna, co krótka: z bloku do ogródka!

sobota, 21 grudnia 2013

Grudzień w marcu, marzec w grudniu

Dziwny ten tegoroczny grudzień. Niemroźny - to akurat dobrze dla kogoś dysponującego nieszczelnymi oknami - ale też jakiś taki nijaki, grymaśny, trochę siąpliwy, ciut wietrzny i zawsze ciemny, mroczny, bo bez rozświetlającej pomocy śniegu.

A tymczasem  jeszcze w kwietniu wszystko wylegiwało się pod puchową pierzyną.

Bielą się pola, oj bielą,
Zasnęły krzewy
Pod miękką śniegu pościelą...
Biała pustynia dookoła.
Gdzie była łąka zielona,
Gdzie gaj rozkoszny brzozowy,
Drzew obnażone ramiona
Sterczą spod zaspy śniegowej.
(Adam Asnyk)
 





















Staff Leopold
ZIMA
Całunem śniegu przysypany, biały
Park w szarą ciszę pogrążył się cały

I z jakichś głuchych tęsknot się spowiada.
Drzew nagich długa ciemna kolumnada
Wije się sennie i w dali gdzieś ginie,
Wije się cicho po białej równinie
I biegną ławki aleją szeregiem,
Samotne, puste, ubielone śniegiem.

Nic nie zostało z naszej złotej wiosny,
Gdy nas upajał pierwszy szał miłosny,
Gdyśmy uściskiem zaręczeni, sami
Mówili z sobą jeno całunkami
I razem duszę mieli tylko jedną,
I w jasne szczęścia lecieli bezedno,
A ponad nami lipa rozgwarzona
Błogosławiące wznosiła ramiona.

Tu była szczęścia świątynia. Pamiętasz?
A dzisiaj tu mój cichy, biały cmentarz...
Pod miękkim śniegiem, jak zwarzone róże
Lub jak jaskółki, co zamarzły w chmurze,
Śpią pocałunki nasze mrozem ścięte,
A w nagich drzewach sny nasze, zaklęte
W szare pnie, drzemią wśród cichej żałoby...
Choć nie ma krzyżów, wszędzie białe groby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz