Dzisiaj przypomnimy sobie urlop nad jeziorem w Olsztynie.
Jeziora w każdym rejonie kraju i zagranicy dzielą się na upstrzone komponentem ludzkim oraz zdziczale opustoszałe. Wolimy, rzecz jasna, zdziczałą opustoszałość, mając świadomość, że swoją obecnością zadajemy kłam temu pojęciu. Nikomu jednak nie bruździmy, a zwłaszcza przyrodzie, siedzimy cicho w chaszczach, patrzymy na tłuste, leniwie sunące ślimaki, zawieszone bez ruchu ważki i drobne zmarszczki na galaretowato litej powierzchni tafli. A są z nami angielscy poeci jezior.
"O, jakże błogi jest ten wiatr łagodny,
Który z zielonych
pól, z chmur, z nieba wieje,
Twarz mą ogarnia. Zda
się półświadomy
Radości, jaką przynosi.
O, miły,
Wyczekiwany Gończe!
Przyjacielu!
Więzień cię wita, z
kamiennego miasta,
Z domu niewoli
wreszcie wyzwolony,
Z lochu, gdzie długo
więziły go mury.
Nareszcie wolny,
rozpętany, mogę,
Gdzie zechcę, wybrać
dla siebie mieszkanie.
Jaka mnie przyjmie gospoda? Schronienie
W jakiej dolinie znajdę? Jakie drzewa
Mój dom ocienią? Jaki
strumień słodki
Do snu mnie szmerem
ukołysze w zmierzchu?
Cała przede mną ziemia."
(William Wordsworth / Preludium)
" (...) Dokąd teraz pójdę
Drogą lub ścieżką, lub bezdrożnym polem?
Może gałązka lub inna
drobina
Niesiona nurtem rzeki
– szlak mi wskaże?
Dosyć, że jestem
wolny! Przez miesiące
Mogę poświęcać się
wybranym pracom,
Z dala od trudów
morza żyć na brzegu.
Choć nie osiądę na roli, pić mogę
Wodę ze zdrojów, zbierać polne kwiaty
I rwać owoce świeże z drzew. O, więcej!
Jeśli mam sobie ufać, ta godzina
Dar mi przyniosła, co uświęca radość.
Bo zdało mi się – kiedy mnie owiało
To tchnienie z nieba – że odczułem w sobie
Odzew innego łagodnego tchnienia,
Oddechu życia (...)"(William Wordsworth / Preludium)
A teraz ścieżka prowadzi nas na tereny zasiedlone przez ludzką ciżbę, decybele i fałdy, komórki i lodowe rożki:
"Czterdzieści lat spędził on na plażach i basenach kąpielowych na miłych rozmowach, wśród letników i bogatych próżniaków. Gdzieś z boku lub na drugim planie tysięcy wakacyjnych zdjęć figuruje w trykocie kąpielowym wśród wesołych gromadek, ale nikt nie potrafiłby powiedzieć, jak się nazywał i dlaczego tam się znalazł. I nikt nie zauważył, gdy pewnego dnia znikł z wakacyjnych fotografii."
Niestety, brak już możliwości do oglądania mężczyzn w trykotach kąpielowych. Za to bogatych próżniaków jak zawsze dostatek. Wesołych gromadek, mimo niżu demograficznego, takoż wiele.
Letnicy początku wieku. Oto znak czasów. Oto wyrok, który wydaje migawka.
"O, cóż ci jest, Rycerzu blady,
Dokąd cię błędne wiodą szlaki?
Na brzegach jezior żółkną trawy
I milkną ptaki.
I milkną ptaki.
(...)
Oto dlaczego tu się błąkam
I, blady, zwiedzam błędne szlaki,
Choć wokół jezior zżółkły trawy
I milczą ptaki."
(John Keats / La belle dame sans merci )
"Zdawałoby się, iż żadna go siła
Z miejsca nie ruszy, gdy wtem ktoś się zbliżył
I, ze czcią wielką schyliwszy się nad nim,
Przyjazną ręką łagodnie się dotknął
Jego barczystych, przepotężnych ramion"
Z miejsca nie ruszy, gdy wtem ktoś się zbliżył
I, ze czcią wielką schyliwszy się nad nim,
Przyjazną ręką łagodnie się dotknął
Jego barczystych, przepotężnych ramion"
(John Keats / Hyperion )
Sama nie wiem, jest coś zabawnego w tym, że widząc tego lichego mieszczanina, który zbryzgał okoliczności nadjeziornej przyrody wiązką kurew, rzuconych do telefonu, myślę o Hyperionie. Hmm.
Nie ma jak ukisić czerep w kasku, dla bezpieczeństwa rzecz jasna. Nie
mniej widoki takich oryginalnych osobników jakoś mniej osmętniają mi
lato, niż te zgliszcza z roznegliżowanych ciał i skołtunionych kocyków.
Wyobrażam sobie gigantyczną, kosmiczną zmiotkę, która robi tak:
Wyobrażam sobie gigantyczną, kosmiczną zmiotkę, która robi tak:
"W piasku nadbrzeżnym
ślady stóp szerokich,
Ale idące do tego li kresu,
Dokąd on dotarł, by spocząć i zasnąć."
(John Keats / Hyperion )Ale idące do tego li kresu,
Dokąd on dotarł, by spocząć i zasnąć."
A teraz, jak każda szanująca się foka, założę kapoka i przejdziemy do ulubionej sekcji żeglarsko - rekreacyjnej. (Liryka idzie na chwilę do wucetu, za potrzebą (ale wróci ;))
Mielimy jeziorko turbiną roweru wodnego. A potem mieszamy jezioro płaską łyżką wiosła. Oraz nogą.
Woda zmienia kolor z przejrzystego brudnozielonego do skrzącego się promieniami słonecznymi szaroniebieskiego.
Niebo spienia się chmurami i guanem samolotów.
" (...) Z sercem lekkim,
Nie lękającym się takiej wolności,
Patrzę wokoło. Choćby przewodniczką
Była mi tylko ta wędrowna chmura,
Nie mogę zgubić drogi. Znów oddycham!"
Była mi tylko ta wędrowna chmura,
Nie mogę zgubić drogi. Znów oddycham!"
(William Wordsworth / Preludium)
Ciężko się urlopuje człowiekowi, który nie może się zdecydować, czy woli li być lirykiem czy prześmiewcą, afirmatą czy malkontentem.
Więzień z asfaltowego miasta.
Recydywa.
Bywa.
Przyjemna kronika olsztyńska. Prorodzinna, aktywna i zdrowa.
OdpowiedzUsuńNo i woda! Cenny surowiec, zawsze mile widziany. A do tego i poeci leją swe wody...
Hm, kiedyś bawiłem i nad podolsztyńskim jeziorem. Gim.
Ale raz. Za to szereg wakacji dzieciństwa spędziłem nad kultowym i literackim jeziorem mazurskim, tylko że wówczas o tym nie wiedziałem (o jego ww cechach, nie o spędzaniu).
To jezioro zostało we mnie na zawsze (tak, mogło być o odwrotnie).
Dobrze, że nie było odwrotnie ;)
Usuń16 jezior w Olsztynie, a Ty musiałaś wybrać akurat te moje? W pobliżu Kortowskiego mieszkałem 30 lat, a nad Starodworskim - 2:) Tyle tylko, że nad tym pierwszym nie polegiwałem nigdy (polegiwanie na studiach się nie liczy, gdyż raczej trudno nazwać to plażowaniem:). Przy Starodworskim plaża kiedyś była, ale się zmyła. A tak poważnie, to nie mogła napisać, że się wybiera? Podrzuciłbym adresików:)
OdpowiedzUsuńA! dresiki zapewne zabrała własne.
UsuńPrzepraszam, nie mogłam się oprzeć.
No masz ci los! Oba jeziora to kawał mojego życia, np. na 3 pławiliśmy konie, a one potem łaziły wśród plażowiczów i kradły im jabłka z plecaków. I w życiu bym nie pomyślała, że te angielskie zachwyty będą do nich pasowały jak ulał.
OdpowiedzUsuńPS
Najbardziej podoba mi się kosmiczna zmiotka, często miewam takie wizje, choć czasem także karabin maszynowy.
Popieram! Przepraszam, nie mogłem się oprzeć:)))
UsuńMam nadzieję, że popierasz zmiotkę a nie karabin, który czyni straszny bałagan i tylko czerwie miałyby potem uciechę.
UsuńGraż. To jakaś praca była, pławienie głodnych koni? Hmm.
Po jeżdżeniu konie były zmęczone, spocone i przy włażeniu do wody odczuwały tę samą przyjemność jak my gdy w upał zabijamy nura.
UsuńFajne to zdjęcie z łódką! Mnie też podoba się kosmiczna zmiotka :) Przydałaby się nie raz ;)
OdpowiedzUsuńMizantropia wpleciona w klinczu z antropofilią (bo filantropia się nadmiernie z mecenatem kojarzy).
OdpowiedzUsuńAle fakt faktem czasami na plażach tęsknię za trykotami i... burkini;)
To jest bardzo elokwentny komentarz, aż mi bikini spadło z wrażenia ;)
Usuńi tylko nie wiem czy po tej enuncjacji mam zaprogramować swój mizoginizm na trend dodatni czy ujemny ;)
UsuńW upalne południe widok wody nawet na zdjęciach (szczególnie dobrych) jest jak najbardziej miłym wytchnieniem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Warmii :)
Pozdrawiam Warmię!
UsuńChwilowo zapchał mi się zlew i w stosunku do widoku wody mam mieszane uczucia, meh.
Jak słoneczko świeci to ciągnie ludzi nad wodę !! Widać że miałaś wspaniałe wakacje!!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia !
Pozdrawiam
Dwa dni wyrwane z trzewi wieczności ;)
UsuńZastanawia mnie, że wszędzie latem są tłumy: w górach, nad jeziorami, nad morzem. Przybyło tych ludzi, czy co?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
A ja tu widzę dla każdego coś miłego, i głębia i nieboskłon i cztery żywioły.
OdpowiedzUsuńZaczynalo sie tak pieknie, mysle sobie, o sa ludzie, ktorzy znalezli na Mazurach cisze i blogi spokoj, jak my kiedys, 25 lat temu. Cicho mlaskala woda, wschod slonca o 4 rano, ruszamy lodka na Dobskie. Ech...
OdpowiedzUsuńBardziej Ci jednak do liryka i afirmaty:)
Każdy urlop milo się wspomina.Na Twoich zdjęciach świetne widoki nad jeziorem.
OdpowiedzUsuńTrochę smutny ten post... Podoba mi się koncepcja kosmicznej zmiotki.
OdpowiedzUsuń