Nie różnił się pogodowo ten weekend od poprzednika. W swej wilgotnej siąpliwości i zgaszonym świetle.
Zeszły warszawski weekend był jednak przyozdobiony światowymi atrakcjami. W stolicy odbywały się obrady Nato. O czym bym się stacjonując w mojej autonomicznej Republice Ekolandii nie dowiedziała, gdyby nie muszki-upierdliwuszki, które z głośnym bzyczeniem latały mi nad ogródkiem w tętą i nazad. W pewnym momencie nie szło już wytrzymać tego charkotu śmigieł tnących niewinne areały lokalnego nieboskłonu. Czułam, że zaraz zapadnę na chorobę zwaną helikopter pylori, objawiającą się agresywnym odporem typu złorzeczenie oraz rzucanie piłek i kamieni w górę.
Zatem w zeszłe piątkowe popołudnie wsiadłam na rower i udałam się do nieodległego skrawka leśnych chaszczy poprzecinanych torowiskami, zwanych Olszynką Grochowską. Nad którą to Olszynką było jeszcze więcej
helikopterów! Bo wiadomo, że jakby co, to partyzantka i rewolucjoniści
zbierają się zawsze w lasach. By knuć. Eh. Zaparkowałam rower pod barierką wielbiącą Legię Miszcza, wlazłam na nasyp i w zapadającym zmierzchu usiadłam sobie na torach. Ale jak tylko odkręciłam termosik z kawą, to oczywiście zaraz pociąg jedzie, po tych torach. No skaranie boskie, nigdzie spokoju!
Potem w sobotę pojechałam do
znajomych na Plac Bankowy. No i nie zgadniecie. Tam, rzecz jasna, latało jeszcze więcej
helikopteruszek. Aaa!
Ale chmury nad Placem Bankowym były zacne. Nasycone, mięsiste pasma chabrów i błękitu pruskiego, poprzetykane pastelowymi błękitami. Podbarwione różem zachodu wieczorne kumulusy. Stary aparat tego efektu nie odda, trzeba mi wierzyć na słowo.
...
Na balkonowe lewo Błękitny Wieżowiec. 120 metrów refleksyjności, gdyż, jak podaje Wiki: "(poprzednią miedzianą) elewację zastąpiono niebarwioną refleksyjną, która w pogodne dni odbija
błękit nieba (stąd obecna nazwa). Była to pierwsza elewacja wykonana ze
szkła refleksyjnego typu float w Warszawie"[Wiki]. Jakież to znamienne, że nawet elewacje mogą być refleksyjne, a warszawskie inwestycje deweloperskie już nie.
A jednak się dwa okienka wyłamały temu floatu.
Na prawo, na ulicy Długiej, Państwowe Muzeum Archeologiczne.
Pamiętajmy, że każda instytucja, urząd lub w ogólności budynek przed którym nie ma parkingu, jest niepoważna.
Poniżej mniej udany kadr, ale zmieścił się ptaszek pikujący w górę.
Zoom na nakamienne P i kwietnik w barwach stosownych.
Wejście do metra, stacja Ratusz Arsen...ał ;).
Patrzeć na niebo kolonizowane od północy nasyconą plamą akwareli.
Patrzeć na straszące w oddali wieżowce, postawione przypadkowo i bez udziału osób
obdarzonych zdrowym rozsądkiem architektonicznym oraz elementarnym
poczuciem zmysłu estetycznego, o kształtach podeptanych pudełek
blaszanych lub też silosów.
Na balkonie
Zalałabym błękitem Turnbulla. Aby nie czuć bólu gdy na to patrzę.
W ten weekend dziwnie mi dzwoni w uszach cisza. Zaprawiona co prawda tradycyjnym szumem przejeżdżających aut. Stada helikopterów odleciały w nieznane rejony. Natowanie ustało.
Kiedy patrzę na ten błękitny wieżowiec jedna myśl mi się nasuwa.....boszz....ile okien do mycia!!!!!
OdpowiedzUsuńPraktyczne podejście. Może szkła refleksyjnego nie trza pucować alpinistą, kto wie.
UsuńUroki mieszkania w dżungli...
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej dokładnie tak.
UsuńBeautiful images on a damp day.
OdpowiedzUsuńThanks, Bob. It wasn't dump at all.
UsuńNajbardziej to mi się podoba ten niebieski kontener śmietnikowy, pełen, zapewne, prusaków.
OdpowiedzUsuńlubię plac Bankowy i jego okolice, a błękitny wieżowiec potęguje jego przestrzeń - zawsze miło zapatrzeć się jak niebo przegląda się w lustrze :)
OdpowiedzUsuńA ważkoptery rzeczywiście budziły żądze mordu ! :)
Potęguje. Ta poprzednia, złota refleksja na wieżowcu była tandetnie nowobogacka.
UsuńFaktycznie zaniebieściła się hm ... stolica. Przynajmniej w odróżnieniu od stalowej Warmii! Najbardziej jednak zapadła mi w pamięć scena (prawie) spożywania mokki na czynnych torach kolejowych. To taka jednorazówka, czy też rodzinna tradycja? Tak tylko pytam:)
OdpowiedzUsuńNo expresso to nie było ;)
UsuńTory czynne, ale rzadko używane. Poprzestanę na jednorazówce. Następnym razem kakało na sześciopasmówce ;).
Uwielbiam wszelkie odcienie niebieskości. Ptaszek uprawiający start w stylu rakiety jest świetny.:))) Może też z NATO?:)))
OdpowiedzUsuńTo prawdopodobnie dron ;)
UsuńW dzień obamowania miotałem się przez pół Śródmieścia w poszukiwaniu bobu. Stragany wywiało, widocznie wywiad wymyślił, że sprzedają na nich także granaty... Wreszcie dostałem w sklepie spożywczym.
OdpowiedzUsuńA w szczycie NATO najbardziej mi się podobało, gdy wszyscy wstali i trzydziestoma minutami ciszy uczcili pamięć Francesco Nullo, prekursora międzynarodowych sił antyrosyjskich.
Nato szczytowało z klasą, znaczy się.
UsuńTrzydzieści minut to bardzo dużo minut jest, zwłaszcza w ciszy i zwłaszcza dla kobiety.
Cieszę się, że dałeś radę z tym bobem.
Kobiet to chyba tam nie było... Bawią się przecież lalkami, nie żołnierzykami.
UsuńA jeszcze Ci powiem, że faktycznie wyglądanie przez cudze okna jest niemniej ciekawe, niż zaglądanie do cudzych okien.
Zawsze jak do kogoś przychodzę, to wyglądam mu przez okna.
UsuńBłękit pruski? Od przedszkola i farbek w słoiczkach myślałam, że błękit to paryski jest :-(
OdpowiedzUsuńPaczcie ludzie jaki to człowiek gupi żyje ...
W tych słoiczkach to mógł być nawet praski, od południowych sąsiadów, kto wie.
UsuńBardzo niebiesko, jak lubię :)
OdpowiedzUsuńNie można tego nie lubić, nieprawdaż.
UsuńMiejscami niezła ta stolica, nie byłam tam ponad dwadzieścia lat, dzięki za błękity.
OdpowiedzUsuńPałac nadal z iglicą w chmurach plus wiela nowych drapaczy dobudowanych na około. Prosz.
UsuńPrzepiękne zdjęcia miasta Ci wyszły, fantastyczne! Wybrałam się i ja do Wawki rano, załatwić kilka spraw i zaskoczyła mnie pustka w okolicy Marszałkowskiej i Nowego Światu, niczym wymarłe miasto :P
OdpowiedzUsuńJakieś mam zmiany na blogu z zewnątrz i dojść do ładu nie mogę... i Ty mi się zagubiłaś jak kilka innych osób... gdyby coś się działo to jest to chwilowe, próbuję dojść do ładu. Pozdrawiam :)
A i jeszcze jedno. Cieszę się z tych zdjęć, jak widać, można zobaczyć w stolicy niebo :)))) Nikt mi nie wierzy jak mówię, że patrzę i oglądam tam niebo. A przecież wystarczy głowę podnieść wyżej :D
UsuńA i jeszcze jedno. Cieszę się z tych zdjęć, jak widać, można zobaczyć w stolicy niebo :)))) Nikt mi nie wierzy jak mówię, że patrzę i oglądam tam niebo. A przecież wystarczy głowę podnieść wyżej :D
UsuńNiebo nasycone kolorem i z chmurą mięsistą a niebanalną każdemu miastu w dole doda stylu i dramatycznego szyku.
UsuńNie mniej dziękuję, jak mieszkanka tutejsza, za pozytywny odbiór i zdjęć i stolicy.
Przepiękne zdjęcia miasta Ci wyszły, fantastyczne! Wybrałam się i ja do Wawki rano, załatwić kilka spraw i zaskoczyła mnie pustka w okolicy Marszałkowskiej i Nowego Światu, niczym wymarłe miasto :P
OdpowiedzUsuńJakieś mam zmiany na blogu z zewnątrz i dojść do ładu nie mogę... i Ty mi się zagubiłaś jak kilka innych osób... gdyby coś się działo to jest to chwilowe, próbuję dojść do ładu. Pozdrawiam :)
Warszawa zawsze mnie przerażała i przytłaczała. Ostatnie zdjęcie jest super :)
OdpowiedzUsuńBo tu trzeba, zasadniczo, patrzeć pod nogi, a nie w niebo.
UsuńOniemiałam z zachwytu. Niebo jest fantastyczne. Zdjęcia rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Bywa, bywa fantastyczne. Niebo. Obecnie jednak lipa.
UsuńSkakałaś po moich rewirach. Jak byś jeszcze zaglądnęła na Bielany, to miałabyś komplet (spacerowo-dostępnych okolic) moich miejsc zamieszkania w stolicy :)
OdpowiedzUsuńWarszawa jest specyficzna, ale ja ją lubię, szczególnie teraz, jak skokowo (raz do roku) podziwiam jej postępy.
Uciekłaś z Bielan, Bankowego i błękitów? No jakże to tak! ;)
UsuńRaz do roku to każde miejsce da się lubić bez zastrzeżeń.
Przepiękne widoki z lotu niemalże ptaka. Czyżbyś użyła drona? :)
OdpowiedzUsuńBłękity są jedną z najwspanialszych barw!
Zwykły, proszę ja ciebie, balkon, a ile perspektyw! :)
Usuń