Dzisiaj zaprezentuję sztucznego kota znalezionego ongiś w paleozoiku piwnicy (są takie rejony tamże ;). Kot pochodzący z czasów gdy cała, ale to cała rodzina dostała wścieklicy oraz ambicjonalnej obsesji że "nie nie będzie gołąb srał nam na balkony i parapety!". Metody odstraszania ptactwa były różne, głównie jednak obejmowały produkcję wszelakich kotów - własnym sumptem, talentem, pomyślunkiem oraz materiałami z recyclingu.
Efekty kreatywności tatusia można już było podziwiać [tutaj] oraz w poście o szczupakach [przedostatnie zdjęcie - klik].
Przy czym należy zaznaczyć iż kolorowy transkotek tatusiowy (z pierwszego linku) przyciągnął stado srok oraz innych drapieżców, które uznały go za jakąś egzotyczną przekąskę, biernie czekającą na bycie skonsumowanym w trybie pilnym. Sroki dostały entuzjastycznego szału dziobiąc transkotka. Mamusia dostała aentuzjastycznego szału kiedy ją ten cyrk obudził o piątej rano. Poszła zatem mamusia ze skargą do tatusia, który reklamację przyjął i od tego czasu drukował realistyczne kotki na drukarce, a następnie wyklejał nimi okna (link drugi).
Taki mieliśmy zatem koci epizod w rodzinie, wszyscy będąc pełnoletnimi i zdrowymi na umyśle osobami dorosłymi ;).
Natomiast prezentowany tu kot Perszing faktycznie odstraszał (przez jakiś czas), co nie dziwi, gdy się zainwestowało w jego kreację aż godzinę, taśmę klejącą, arkusz papieru pakowego oraz kilka butelek mineralnej i dwa zużyte dezodoranty. W sierść, wampirzą denturę oraz osobowość typu straszny pysk wyposażyła go Newa [klik]
Dbałość o szczegóły gwarancją sukcesu! Czyli profesjonalny pedicur.
Potężny nos z korka po mineralnej wyniucha więcej gołębi, wiadomo.
Analiza problemu Jak odstraszyć okoliczne miejskie gołębie w toku, niezmiennie, od lat.
To ten rodzaj wojny ludzkości z ptactwem w którym wygrywać można tylko bitwy, i to od czasu do czasu.
Czy ma się sztucznego kotka czy nie.
Co do Perszinga to, jako że był on kreaturą niezbyt wodoodporną, zapewniliśmy mu, po krótkiej służbie balkonowo-ogrodowej i odsiadce w piwnicy, adopcję u znajomego pięciolatka.
Jego dalsze losy nie są znane.
RIP, Perszing.
RIP, Perszing.
Hejka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciekawy komentarz na moim blogu, ale muszę Ci napisać, że struktura miejska z wiejską są ściśle ze sobą powiązane i jedno bez drugiego nie mogłoby istnieć w obecnej ilości ludzi, jaka jest. Bardzo krzywdzące jest stanowisko, że życie w mieście ,,upośledza,, Na dobrą sprawę można też tak powiedzieć o życiu na wsi. Oba środowiska są tak samo ważne. Pozdrawiam :)
Nie no, uważam po prostu, że brak szacunku do przyrody i wiejskości lekceważąco interpretowanej jako "chaszczy kłębowisko i w ziemi kopanie" upośledza. A tego się nie nabędzie z higienicznego dystansu szklano-betonowego apartamentowca. Miejska 'ekość' natomiast, będąca nielubem glutenu i mleka od krowy nie jest alternatywą. Rzekłam.
Usuńprzekot!
OdpowiedzUsuńAno :)
UsuńPodziwiam ludzi z taką wyobraźnią! Kotki rewelacyjne! A już ten, który zmobilizował sroki rozbawił mnie prawie do łez ;-)))
OdpowiedzUsuńA jak ja się śmiałam :)
UsuńTranskotek tatusiowy został uznany przez sroki za konkurenta lub agresora. Żywego też by tak potraktowały :)) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLiczyłam, że jakiś zaawansowańszy ornitolog mi wyjaśni kwestię jak w tej egzotycznej lali można było dojrzeć obiekt do zadziobania, hm.
UsuńTypowe dla gatunku ludzkiego. Wykorzystać kota (nawet sztucznego) do cna, a potem do widzenia, czyli do pięciolatka, czyli do oprawcy (jak znam dzieci w tym wieku, to z kota nie pozostało nawet źdźbło tektury)! Tak na marginesie mój znajomy z Twojego miasta również przyklejał kotoplakaty na balkonie, ale skończyło się zdrapywaniem gołębiego łajna z kociego łba:) PS. Pozdrowienia dla całej rodziny, a zwłaszcza dla przekreatywnego Tatusia:)
OdpowiedzUsuńJa bym powiedziała, że dla pewnego sortu kobiet typowe: zużyć koteczka i wyrzucić ;).
UsuńDesperaci wyklejający balkony kotkami powinni mieć jakąś własna grupę terapeutyczną, bo ten poziom frustracji, że niby mamy XXI wiek ale to gołąb rządzi, jest zabójczy.
koci wamp, bo to może jednak laska jest... kisses
OdpowiedzUsuńTatko odnalazł w sobie Pigmaliona ;)
UsuńGroźny kiciul.:) Dobrze że napisałaś, że to w pierwszym linku to kot... Szczęka mi opadła.:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nie nazywaj Perszinga kiciulem, no wiesz...
UsuńCo do transkotka tatulowego: pierwociny kreacji nie wstrzelają się czasem w zaplanowany efekt.
na mnie wrażenie robi a na ptakach?
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że te koty robią wrażenie TYLKO na ludziach, na ptaki działa coś animowanego i z prawdziwą sierścią.
UsuńPomysł przedni bo zabawny. Jak i żółte paznokcie, podglądanie biedronki, antykretowe arnasie, eko-stringi z kolczurki ... Podnosisz mi ciśnienie z niezawistnej zazdrości Kobieto!
OdpowiedzUsuńOo, ktoś jeszcze pamięta eko-stringi z kolczurki? To chyba nie mam wyjścia i muszę upleść... ;)
UsuńDzięki!