Dzisiaj będzie post okrutny i krwawy, choć wegetariański. Zaprezentuję efekty połowu. Szczupacze oczko łypie smutno, ale tak to już jest, że człowiek z haczykiem, spławikiem, składanym krzesełkiem i dużą dozą robaków oraz cierpliwości może wyciągnąć z wody (oprócz pary gumiaków i starego koła rowerowego) również kilka szczupaków.
{Podlinkuję do posta, gdzie można sobie posłuchać naprawdę epickiej i bardzo zabawnej piosenki Jana Kaczmarka o tym, co ryby wyprawiają w jeziorze ;) [klik] }
{Podlinkuję do posta, gdzie można sobie posłuchać naprawdę epickiej i bardzo zabawnej piosenki Jana Kaczmarka o tym, co ryby wyprawiają w jeziorze ;) [klik] }
Przed wstąpieniem na talerz, szczupak poborowy musi przejść obowiązkowy przegląd medyczny. No początku wizyta u dentysty. Aaaaa!
Dziąsła bez szkorbuta, zębiska w normie, stwierdzono oznaki półpołknięcia niej okazałego ziomka.
Skrzela też w normie.
No żal się nie pobawić trochę przed zjedzeniem, chociaż przyznaję, że taki, dajmy na to, oskubany kurczak (z nogami!) daje więcej dramaturgicznych możliwości. Niestety czasy, gdy zrobiłam warszawską syrenkę, faszerując szczupaka Barbi, minęły bezpowrotnie, chlip.
"Ja w sprawie gąbki, gdyż chciałam się obmyć z tej krwawej posoki"
A teraz martwe natury z rybami na gustownej ceracie oraz deseczce krajalniczej:
Zimne światło lepiej podkreśla srebrzystość łuski, która zostanie zdjęta i delikatnie wyekstraktowana w celu wsadzenia do portmonetki, co jest zapobiegliwym wzmocnieniem tradycji bożonarodzeniowej, która każe pchać do portfela karpie odzienie. W czasach kryzysu nie ma przebacz!
No i proszę, najmniejszy zawodnik najbardziej nienażarty. Chyba że to obowiązkowy sprawdzian przed wstąpieniem do gangu Ikry.
Kotkowi, mimo iż sztucznemu, też się coś dostało. Ciao!
Przy okazji: nie polecam wybierać się na wędkowanie z bardzo męskim kompanem, który na sposób męski i stanowczy odmówi picia wody, założenia czapki i stosowania filtrów słonecznych oraz cały czas będzie żłopać czarną kawę z termosika. Gdyż na bank skończy się to odwodnieniem, przypieczeniem i zasłabnięciem. No ale przynajmniej nie utonął, podnosząc statystyki, alleluja!
Tak, rybko, są tacy ludzie, nie ma co się dziwić.
Syrenka ze szczupaka :))))) boskie ;))
OdpowiedzUsuńPodobne zabawy robił mój syn. Nie że z syrenką, tylko taki ogólny przegląd zdrowotny, a potem masaż. Twierdził że ryba wymasowana smaczniejsza będzie ;))
No wiadomo. A najzdrowiej to gdy konsumenta wymasowanej ryby też się wymasuje po spożyciu ;) (Na masowanie syrenki to on chyba za młody, ale może u was inne standardy ;)
UsuńPiekny polow... i choc jest mi troche zal rybki rybenki to gratuluje. W Finlandii podobny polow budzi respekt ;)
OdpowiedzUsuńRespekt buduje się fotografiami z obślizgłą 50 kilogamową rybą na rękach publikowanych na portalach wędkarskich ;)
UsuńBrzmi jak skrajna pasja, której nigdy nie ogarnę, ale żywię dużo ciepłych uczuć dla maniaków prezentujących obtoczoną w śluzie zdobycz ;)…
UsuńMyślę że popularność sportów rybnych jest melanżem współczesnej recepcji sportów (siedzenie i patrzenie w ekran: telewizja czy tam tafla jeziora, ważne że siedzenie) oraz atawistycznej pozostałości po przodkach (obślizgłość i patroszenie).
UsuńRaz na jakiś czas w każdym razie to dość interesujące.
Mam pytania. Pyt. 1. Ile w końcu jest tych ryb i jakich, bo co zdjęcie, to inna konfiguracja gatunkowo-liczbowa! Pyt. 2. Gdzie się kłusuje takie okazy? Mieszkam na Warmii (czyli na Mazurach - dla reszty Polski), jeżdżę nad Biebrzę i poza uklejami i krąpiami nic nie łapię. Tzn. nie łapałem, gdyż zarzuciłem ten sposób zdobywania pożywienia z uwagi na ujemny bilans kaloryczny :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie zafiksowałam się na upolowanie szczupaka - po tym jak zobaczyłam szczupaka nadziewanego kaczką TU i nie wspomniałam o innych gatunkach, czyli np płotkach. Ale kto by się chwalił, że złapał płotkę. Były jeszcze jakieś okazy leszczopodobne, a wszystko w mazowieckiej rzeczułce, ok 50 km od stolicy. Prezentuję mój przydział.
UsuńMuszę to pokazać synkowi - on też musi dokładnie obejrzeć rybki przed obłuszczeniem i doprawieniem. :)
OdpowiedzUsuńSkoro ryby to jedyne co można obejrzeć w formie przedprzerobowej, bo niestety marzenie o inspekcji łypiącego świnio-krowia nierealne.
UsuńPrzypominają mi się w takich momentach dokumentalne filmy o dziatwie amerykańskiej, karmionej gotowymi daniami przetworzonymi w mrożonki, która nie wie dokładnie jaka jest początkowa bio-forma filetu. Brr.
Jest jeszcze drób... :))) Można kupić na wsi w całości żywe albo ubite. Albo osobiście trafić autem... :) Chociaż kura (5 kg) od sąsiada była już oskubana i wypatroszona. Ale o mało mnie nie przyprawiła o zawał. Odcinałam łapy i przecięłam ścięgna. I ona wtedy ruszyła łapą! Oczywiście efekt mechaniczny, ale mój wrzask postawił rodzinę na nogi. Długo się potem śmiali... :)
UsuńAaa. No tak. Bo na początku to myślałam, że przeczytałam, że oskubaną trafiłaś autem, co by było równie zawałowe, chyba ;) Nie no, mogę być ekologiczna, ale żeby skubać, to nie. A ty korzystaj z wypatroszonych i pobudzających krążenie zasobów sąsiada, smacznego.
UsuńOkazy...no no
OdpowiedzUsuńszczupak w galarecie i dobrze, że nie syreni :)
uściski
O nie, galaretę to ja mogę truskawkową na serniku jedynie ;)
Usuńnooo tak, doskonale Cię rozumiem, chociaż dla mnie ryba w galarecie jest niezła... serio :)
UsuńA jakie ryby pakujecie w tę galaretę przykładowo.Szczupaki właśnie?
UsuńSzczupaki pakował w galaretę mój dziadek, bo tylko on namiętnie wędkował i odnosił w tym sporcie spore sukcesy, więc tak, daaaawno nie jadałam szupaków :(
UsuńOsobiści i indywidulanie, do wyboru, w galaretę pakuję jedynie pstrągi i łososie :)
Piękny połów !!! I solidna wyżerka !!! Chociaż nie lubię jak jedzenie łypie na mnie oczami...!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A ja wszystko lubię. Chociaż może jakby homary miały piszczeć z gara, to może niekoniecznie, hm.
UsuńNo, ale homarami, ostrygami, kawiorem i szampanem nie musimy się przejmować, uf.
UsuńHi, beautiful pikes!
OdpowiedzUsuńI think it was delicious the meal!
It was, indeed ;)
Usuń