Po zniknięciu śniegu na grządkach ukazała się wiosna - ubrana skromnie w jakąś żałosną zieleninę, wychylającą spod zgniłych zeszłorocznych liści i wszelkiego materiału biologicznego, typu wyschnięte kłącza grochu, użytego do zimowych opatulin.
Grządki nieludzko obsrane przez sikorki i wróbelki, które miały nad tymiż grządkami karmniki. Niewdzięczniki!
W ogrodnictwie to ten okres, kiedy ma się ochotę siąść i zapłakać.
No to jestem w domu! Poznałam grządkę po płytach chodnikowych :)))
OdpowiedzUsuńTak, ten bałagan jedyny w swoim urodzaju ;)
Usuń