Historia o tyleż upojna, co krótka: z bloku do ogródka!

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Ergo bibamus! Co pić w czasie upałów? Przeglądówka poglądowa

Witkacy rzekł kiedyś "Łupina mojego ciała nie będzie mogła wytrzymać żaru mojego ducha". W czasie gdy dodatkowo panuje atmosferyczna duchota, a żar leje się z nieba, trzeba łupinie pomóc i ją nawadniać.
I tym się dzisiaj w Ekolandi zajmiemy, prezentując osobiste, sprawdzone. letnie  propozycje napitkowe.

ZIÓŁKA na szczęście temu fantu poprawił się znacznie piar i nie jest kojarzony z siorbiącym emerytem  na ostatnim stadium wydechu. Już nie wstyd pić ziółka, nawet gdy jest się jeszcze młodym i pięknym.

MIĘTA smaczna i orzeźwiająca. Pobudza trawienie, zaostrza apetyt i zapobiega wzdęciom oraz nieżytom żołądka. Działa rozkurczowo i łagodząco. W swym składzie (via olejek eteryczny ) posiada min. flawonoidy i wit. C. Miętą można płukać włosy (bardzo polecam). Listków mięty można napchać do stanika, do butów albo pod pachy w celu odświeżająco-antysmrodliwym.



LIPA - wspaniale się prezentuje, z tymi wszystkimi szeleszcącymi suszonymi listkami i owocami. Do zaparzenia wymagane jest spore naczynie, najlepiej jakiś sporych rozmiarów dzbanek. Osobiście piję lipę ze względu na walory smakowe, ale ma też ona wiele leczniczych właściwości. Łagodzi kaszel i bóle gardła (powinno się ją pić w czasie przeziębienia i stanach gorączkowych), działa napotnie i moczopędnie, czyli koniec końców, pozwala się szybciej i efektowniej pozbyć z organizmu toksyn.





KRWAWNIK
Poświęcę mu oddzielny post, bo zacne to ziele, nawet jeśli w szklance robi mętne wrażenie ( tylko nieprzecedzony). Działa przeciwbakteryjnie, przeciwzapalnie oraz przeciwskurczowo. I jest przyjacielem kobiet: łagodzi bóle okresowe.






Bądźmy szczerzy: praktycznie wszystkie ziółka, oprócz tych ewidentnie trujących, mają jakieś pomagające układowi pokarmowemu właściwości.
 

MAŚLANKA. Czasy popularności mleka się skończyły i nikt już nam nie wmówi, że szklanka mleka na noc to samo zdrowie. Albo foremka takiego półpłynnego syntetycznego serka homogenizowanego. Kazeina to już nie jest fajna dziewczyna, not any more. Laktoza takoż. Tymczasem nastały czasy panowania jogurtów, kefirów i maślanki.Gdyż wapń piechotą nie chodzi, trzeba go osobiście wrzucić do metabolicznego pieca.
Tu link do artykułu 10 powodów dlaczego nie warto pić mleka [klik]

Brzeg szklanki zmrożonej maślanki przypomina dorzecze albo masyw górski ;).

KOMPOT - nieco zapomniane owocowe dobro z czasów minionych, dodatek obowiązkowy do każdego obiadu na stołówce szkolnej i w domu wczasowym. Wyparty przez szejki, tworzone np z maślanki i kompotu. Choć oczywiście owoc gotowany świeżemu nie dorówna.



ZUPY OWOCOWE, ale już nie takie jakie serwowała nam babcia, zagęszczone mąką. Lekkie, zabielone jogurtem. Pożywniejszy kompot, gdyż wzbogacony kluseczką.


Krem z brokułów zawsze wychodzi podejrzanie niezielonej barwy. Ale od czego Photoshop! :)


No i oczywiście last, but not least:

WODA.
Tu dochodzimy w końcu do wniosku że nie musi konicznie być mineralna, o ile mamy niezłą kranówkę.  Albo deszczówkę, aczkolwiek do ustawiania się w czasie deszczu ze słomką pod rynną jeszcze nie doszłam ;).
Istnieją specjalne aplikacje na telefon, które niepitkom (wody odpowiednik niejadka) podpowiedzą jak gospodarować zasobami wodnymi w celu uzdrowotnienia organizmu.
Woda w zlewce laboratoryjnej smakuje lepiej! 
(wszystko w szkle laboratoryjnym smakuje lepiej, hm, ale to już inna historia)

A picie czego OGRANICZAĆ?
Przede wszystkim:

KAWA.
Kawa to zło, które odwadnia i uzależnia, a z mlekiem i cukrem podwyższa poziom cholesterolu. Każdą filiżankę kawy powinno się popijać szklanką wody, bo tyle drogocennego płynu wypłukuje z organizmu - a kto tak robi? który kawosz wypija 6 szklanek wody, żeby zrównoważyć swój nałóg oraz DO TEGO jeszcze owo obowiązkowe półtora litra wody dziennie?

ALKOHOLE
Zwłaszcza zmrożone w superupalny dzień. W tym sezonie nie podaję już lokalnego, własnej produkcji drynia o wdzięcznej nazwie mokita (zwanej przez światowców mohito), bo cytryny podrożały, mój lokal store nie dysponuje limonkami oraz (przed wszystkim) bo skończył się rum. Albo dlatego, że jak dodawałam utłuczonej i zmielonej mięty, to wszyscy narzekali, że drynio wygląda to jak zupa szczawiowa.

Tymczasem koledzy wpadają na ogródek i zostawiają mi potem naręcza pereł, z których niedługo zrobię naszyjnik ;)


Nie jestem też fanką zabójczo posłodzonych, w brązach gazowanych nacieków firmy Coca-C.  i Pepsi. W sensie, że można to od czasu do czasu wypić na jakimś party, a resztą umyć wannę. Ale buzować się tym przez cały sezon?

Oraz nigdy nie pijam kolorowych jarmarków IZOTONIKÓW, w tym lokalnych ;) (ktoś poznaje ten zabójczy fiolecik?


Kończymy post denaturą i martwą naturą, niech będzie.

28 komentarzy:

  1. Jaki orzeźwiający post.:) Ta maślanka to dla mnie zdecydowanie delta jakiejś rzeki. Takiej Amazonki chociażby.:)
    Ziółka też lubię. Czasem kupuję gotowe mieszanki. Moją ulubioną jest herbatka o nazwie "Starosłowiańska". Ale ja mam takie odchylenia...:)))
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O gustach się nie dyskutuje, a z odchyleniami to się jedzie na wycieczkę do Pizy ;).
      Zatem co jest w mieszance Starosłowiańskiej?
      Już sobie tak biznesowo przemyśliwam, że 'Herbatka hipsterska' to byłby dopiero hit ;)
      Tymczasem w kwestii maślanki to mycie 5 dziennie delt Amazonki poznajdowanych w różnych punktach gumna nie jest fajne bynajmniej.

      Usuń
    2. Skład herbatki starosłowiańskiej: ziele wierzbówki kiprzycy 80%; ziele macierzanki; owoc róży, kaliny; kwiat róży, kwiatostan kocanki (w różnych proporcjach). Kupuję w internecie, ale produkty z firmy Dary Natury są dostępne także w marketach. O wierzbówce pisała Inez.:) (http://www.ziolowyzakatek.sklep.pl)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja piję kranówkę albo wodę z domowym sokiem.
    A wiesz z jakiego powodu puchnie się podczas upałów?? Kiedyś mi się to przydarzyło i trwało jakiś czas i właściwie dotąd nie wiem dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś wiedziałam takie rzeczy (od mamy), ale zapomniałam.
      Gospodarka wodna kobiecego organizmu to jednak zagadka.

      Usuń
  4. Nas jak zawsze interesują wypowiedzi na temat MLEKA. Uważamy za szachrajstwo umysłowe używanie hasła MLEKO gdyż na całe szczęście oprócz syntetyku czy jak my nazywamy ,,bełtu mleko podobnego'' jest jeszcze prawdziwe MLEKO KOZIE CZY PRZETWORY Z NIEGO ROBIONE, a to już całkiem inna historia tak pod względem składu jak i przydatności dla człowieka, ale o tym jakoś nikt się nie zająknie :/
    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się wypowiadałam właśnie w sprawie bełtu mlekopodobnego, bo inszego w okolicy mej stolicy nie ma. Prawdziwie kozie bym piła bez dwóch zdań.

      Usuń
  5. Mięta w staniki? Szaleństwo! Jak uwielbiam zapach spoconych piersi mojej żony rzecz jasna.
    Poza tym na szlaku dodaję mięty do mineralnej (na Pogórzu zazwyczaj co i rusz w jakimś rowie rośnie).
    Kompot czy zupa owocowa to dla mnie trucizny, nie tykam.
    Herbata jest dobra... dużo herbaty.
    Kawa - właśnie piję chyba piątą filiżankę, w/g teorii o jej odwadniających działaniu właśnie powinienem zamieniać się w byt na kształt mumii Ramzesa.
    Piwo, najlepszy nawadniać, byle słabe, bo alkohol lubi obalać.
    Izotoniki - eksperymentalnie (na sobie) wybadałem że po 15 kilometrach marszu 4move czy Oshi działa naprawdę pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Ramzesie in spe,
      Żona powinna być zadowolona i zaopiekowana nawet jak się spoci, popieram! :)

      A tej mięty to jak dodajesz? Bo prostu wrzucasz? Bo ja to jak nie utłukę to nie poczuję, hm.
      Zagęszczony ekstrakt z kompotu jest pyszny, no ale de gustibus... itd.
      Herbata, no tak, są momenty na gorącą, gorzką herbatę, fakt. Ulepka z cytryną i miodem vs cukrem nie pijam już dawno, chociaż w zimie się zdarza czasem chętka.
      Co do izotoników to może nie powinnam się wypowiadać bo ciut gardzę sportem, a jeśli już, to marsz popijam mineralną ;)

      Usuń
    2. Po prostu rozgniatam w palcach - na szlaku nie ma zbyt wielu przyborów kuchennych z moździerzem na czele ;)
      cukru zazwyczaj także - zresztą słodka mineralna była by paskudna.

      Na rozgrzewkę - herbata z rumem, lub... hardcorowa kawa z bimbrem - piłem w Karpatach - daje ciepła!
      pozdrawiam.

      Usuń
    3. No tak, w czasie pokoju nie ma co taszczyć w góry moździerza ;)
      Na bimber panienkom w moim rodzaju brak odwagi.

      Usuń
    4. Choć czasami nachodzi ochota by postawić ogień zaporowy ;)

      To pij kawę a udawaj że bimbru tam nie ma...

      Usuń
  6. I love herb tea as well, especially mint tea, it's very fresh!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęłaś od Witkacego, więc zamiast lipy rekomenduję miód pitny (np. z Nidzicy) z lodem (dużo) i cytryną (średnio):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miodów mam sporo, ale takich scukrzonych,że łyżki wygina, a nie pitnych. Nie pamiętam żebym w ogóle próbowała pitnych.
      Ostatnio dostałam taki maleńki dwójniak Kurpiowski, to może rozdziewiczę, hm.

      Usuń
    2. A, no i dziękuję za sugestię. Nie wiem czy to bardziej wyrafinowane (rafinowane?) niż mokita, ale zapewne jednak lepsze niż sączenie przez dwa dni piwa ze zbolałą miną ;)

      Usuń
  8. Nigdy nie piłam krwawnika, a w tym roku wyjątkowo obrodził, mam też różowy i żółty, no to teraz się rozszaleję. Fajna delta maślanki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, popróbuj. I potem mi zrecenzuj czy ten różowy lub żółty mniej koszerny w smaku jest ;)

      Usuń
  9. Ojej, zupy owocowej nie jadłam sto lat. Ale jagodziankę poznałam! Bo to jagodzianka, tak? :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Do picia ostatnio najczęściej służy mi woda. Oprócz tego na wywczasach serwują nam miejscowej roboty czyli świeżuśkie kompoty! Te oczywiście pijęe bardzo chętnie. Z całą resztą polecanych pić się zgadzam, jedynie ziela piję zbyt rzadko.
    Pozdrowienia z nowego miejsca, mam nadzieję, że już się odmeldowałam i zameldowałam z powrotem, jeśli nie, to czynię to teraz
    iw vel iw-nowa
    Obecnie w wersji 2.0 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod względem nawadniania to ty się raczej mądrze prowadzisz, nie ma co ci radzić. A jak będzie trzeba to ziółka też zaczniesz pić, nieprawdaż.

      Usuń
  11. Mądre rady są po to, by je przymierzyć do siebie, stwierdzić, że nie pasują i .... wyrzucić precz z pamięci. Tak robię Ja, 69 letnia jeszcze przez cztery miesiące Kobiełka. Z Twojego zestawu mleko i maślanka w każdych ilościach, wszystko co zielone zdrowe czyli niedobre - nie tykam ale mięta do stanika, majtek - jeśli kto nosi - jak najbardziej, Ja do kieszonek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze do gęby tę miętę i rzuć! Zamiast tytoniu.
      O, to u was się majtki jeszcze nosi? Co za ciemnogród!

      (przepraszam, dobry humor mnie ponosi, kompocik sączę bardzo smaczny, to pewnie to ;)

      Usuń
  12. Lubię miętę, ale o zgrozo! dzień zaczynam od mocnej kawy bez dodatków, po turecku zrobionej!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tym żarem z nieba to są zeszłoroczne wieści.
    Witkacy zaś znany jest z uwielbiania piwa, a ja mam to po nim. Ostatecznie - co służy do picia? Piwo. Jak sama nazwa wskazuje. Prosta sprawa.

    OdpowiedzUsuń