Historia o tyleż upojna, co krótka: z bloku do ogródka!

sobota, 13 lutego 2016

DZIK jest dziki, dzik jest zły, dzik mi w ścianę wbija kły

Na Kabaty, z okazji wizyty u znajomej, wybrałam się nieco wcześniej w celu zapolowania (fotograficznie rzecz jasna) na dziki. Dzików jako takich zbrakło, bardzo były utrudzone okazywaniem mi swej absencji. Za to kilka młodych dzików ludzkich, w dresach, rzucało butelkami gdzieś w oddali. Cóż.


Trzeba się spieszyć gdyż:

"W związku z brakiem możliwości skutecznego rozwiązania problemu populacji dzików przy pomocy łapania ich w odłowniach, Prezydent Warszawy wydała decyzję na odstrzał 80 sztuk dzików. - To radykalne rozwiązanie, ale w obecnej sytuacji nie mamy innego wyjścia - mówi Andżelika Gackowska, wicedyrektor Lasów Miejskich."

Gackowska? Przypadek, hm? Pewnie do gacków nie pozwala walić z dwururki. Czy tam z czego się teraz preferuje odstrzał. Bo może z zigzauera.
No ale takie życie.
Źle się zachowujesz to cię odstrzelą. Niestety raczej jak przyjdzie co do czego to takie kwestie jak 'no ale ja nie byłem niegrzeczny, rabatek nie ryłem i nawet na pasach przez jezdnię przechodziłem' nie będą miały znaczenia. [Tu] link do dzików przechodzących na pasach (można kliknąć ale szału nie ma, bardziej by mnie ubawiło przejście niedozwolone i późniejsza interwencja Straży Miejskiej).

Cały news pt 'Będą strzelać do dzików'  tutaj [klik]


Zainteresowałam się okolicznościową ulotką na temat 'Co zrobić gdy spotka się dzika' [klik] . Nie ma sensownych porad dla warszawskich singielek w stylu: 'jeśli się za bardzo nie wyrywa szybko zaciągnij przez ołtarz'. Za to są porady żeby nie głaskać i nie karmić. Widać, że pisał to jakiś dziadek bez kontaktu z rzeczywistością młodego ludzia. 
'Nie rób selfie z dzikiem!' - to powinno być na pierwszym miejscu.

Na dole ulotki telefon do Straży Miejskiej i Lasów Państwowych. 
Z moich doświadczeń wynika, że Straż niestraszna nawet osiedlowym menelom i miejskim rozrabiakom. Nie wiem czy o brak strategii chodzi czy chucpy, ale czuję, że do Straży Miejskiej mogłabym się zwrócić tylko po mandat za sprzedawanie nieopodatkowanej pietruszki.

Kiedyś dzwoniłam na numer Lasów Państwowych (nie pamiętam czy ten podany w ulotce) z powodu grasującego mi po ogródku drapieżnika. Nie zastałam nikogo zorientowanego iż (jakoby) ludzie miewają realne problemy z dzikimi zwierzętami w obejściu. W Warszawie. W centrum. Może już się, na poczet ulotki, uświadomili.

Zatem mojego osobistego selfia z dzikiem nie będzie. No ale ale. Mam fotki dzika zrobione w szale odwiedzin u rodziny ;)

Po wizycie zerwałam z nimi kontakty, gdyż po prostu nie mogę im wybaczyć tej morelowej ściany złamanej nutą młodej marchwi ;). 

Natomiast sam dzik desperacko starający się utrzymać w locie do regału absolutnie mnie rozkochał. Zobaczcie jak dzielnie łapie się krawędzi sufitu, a jednocześnie podpiera poduszkami! Prawdziwy chwat. Jego ziomek (z pierwszego zdjęcia) próbujący wpełznąć do kominka (i ze stresu chyba zostawiający morelowe bobki na dywanie) niebezpiecznie przypomina mi gigantycznego, rozjechanego szczura.

Po wizycie przypomniałam sobie, że kiedyś, gdy mieszkałam z rodzicami, miałam w sypialni śliczną krowią, łaciatą skórkę. Chyba znowu chciałabym mieć w sypialni krowę (a nawet bardziej chyba puchatą owcę!). 
Zadzwoniłam do mamy:
-Gdzie jest moja krowa? - zapytałam.
Mama się zastanowiła i powiedziała, że dziś jest piątek i powinnam raczej zjeść rybę ;).

środa, 10 lutego 2016

Martwa natura popielcowa

Oh, dzisiaj będzie pięknie, musicie mi uwierzyć. Sypnę wam popiołem, śniegiem i srebrem.




Piękne miasto, z betonem skrzącym się przemarzniętymi kroplami deszczu. Z ciężkim, stalowoszarym niebem inkrustowanym gołębiami. Szpakowaci panowie strząsający popiół na asfaltowe koleiny. Foliowe siatki wirujące jak leniwe tornado. Blachy faliste śpiewające z wiatrem.


'Czarodziejko, czy lubisz zatraceńców dusze,
co w beznadziejnej tkwią kałuży?'

(Charles Baudelaire / Kwiaty zła)


Droga P.
Z popiołu się otrząśniesz, obrócisz i powrócisz.



'Śród pustki spopielonej, wyzutej z zieleni,
Gdzie w martwym zapomnieniu gad się jeno pleni.'

(Charles Baudelaire / Kwiaty zła)

'Lub na balkonie, strojnym w przepych drogi mlecznej-
Serce twe było zdrojem, łono ukojeniem!
I mówiliśmy sobie rzeczy, zda się, wieczne (...)' 

(Charles Baudelaire / Kwiaty zła)


Srebrne bebechy czekolad, opakowań na mole i papierosów.

'Jestem ja fajką literata,
I znać to z ciemnej mojej cery -
Niczym murzyńskiej twarz Wenery -
Że mu już służę długie lata.

Gdy go cierpieniem los obdarza,
Dymię ja, niby chałupina,
Co na wieczerzę do komina
Wzywa swojego gospodarza.

Ujmę, omotam jego duszę
Siecią sinawą - ból przygłuszę -
Żarem ust spłoszę czarne roje;

Otoczę wonnym upojeniem,
Myśl ukołyszę urojeniem -
Znękane serce cicho koję.'

(Charles Baudelaire / Kwiaty zła / Fajka)



Czytam zatem sobie obecnie 'Kwiaty zła' Charlesa Boudelaire'a w przekładzie Bohdana Wydżgi (nazwisko od wymówienia którego mój język dostaje depresji: Wydżga ;). I tak se czasem rozmawiamy, nieprawdaż, z przybitym Karolkiem.
Nie to, żebym jakoś specjalnie była zachwycona tą lekturą, no ale znać trzeba. I do pogody pasuje.
I zdjęcia pasują.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Napad śniegu

Wróciłam z podróży do innego miasta prosto w białe, wilgotne ramiona śnieżycy.
Widziałam heroiczne walki uliczne. Panów skrobiących szyby pojazdów z lodu. Panie odśnieżające chodniki przy pomocy kawałka dykty na kiju. Dzieci maniakalnie otrzepujące kurtałki z białych narośli.



Wszystko w białych pokrowcach. Domy, drzewa i auta. Ciepłe światła latarni kontra sztuczne księżyce halogenów. Oszalałe rajdy odśnieżarek.




A potem nastał dzień, i następny i kolejny. Śnieg kisł, spychany na pobocza. Brunatniał od spalin, topił się od soli. Łysiał asfaltem.






Trochę go zaswędziało od tej soli, więc podrapałam ;).


Biedny, biedny śniegu. Ty który dajesz nam w stolicy wizualną ulgę od tej architektonicznej szpetoty atakującej zewsząd. No ale nie można tak człowiekowi tym białkiem w twarz.
 ....
A tu Na tropie zimowych śladów czyli zima sprzed lat trzech. Bardzo lubię ten post, miałam wtedy w sobie tyle czułości ;)

środa, 13 stycznia 2016

Pora śmierci choinek. Co zrobić z choinką po świętach?

Leżą wszędzie te truchła i drapaki, choć niektóre jeszcze zielone, krasawe. I tak będzie do marca, uwierzcie. U rodziny choinka też trzyma się nieźle. Ale. Zawsze mnie zastanawiało, jaki eko-typ pielęgnuje bożonarodzeniowego iglaka na tyle długo, by szmyrgnąć w osiedlowe krzaki koło Wielkanocy. Ludzie to jednak zagadki.

Zacznę od czegoś poetyckiego, konkrety w dalszej części posta.


Marcin Świetlicki / Pora śmierci choinek
 

Styczeń, pora śmierci choinek. Trupy rozebrane
z łańcuchów i ozdóbek. Mnóstwo bohaterów
porzuconych na śniegu. Zapomniana gwiazda
pozostawiona, zaplątana między...
łysiejące gałązki. Bez blasku.

Trzej królowie już w drodze powrotnej
i nic ich nie prowadzi. Wracają do swoich rzezi. 
Dziś ostatni okruch ze świątecznego ciasta dostał się pod nogi
i dzioby ptaków. To olbrzymie zwierzę,
które wchodzi w takich momentach rycząc: ZAMYKAMY!

KONIEC! KONIEC! być może jest podłe
i godne nienawiści, ale przecież kiedyś,
gdy będziemy zmęczeni zachodami – wschodami,

lewą i prawą ręką, kocham cię – nie kocham,
będziemy je przyzywać – i gdy wreszcie przyjdzie
– przyjmiemy je z wdzięcznością.
 

 [Zimne kraje, 1992]




A teraz konkrety. Co zrobić z choinką po świętach?

"A co zrobić z choinką ciętą? Możliwości jest wiele. Możemy odciąć gałązki i wykorzystać je do ocieplenia rabat w ogrodzie lub przeznaczyć na kompost. Inna opcja to położenie drzewka w mniej uczęszczanej części ogrodu. Będzie schronieniem dla zwierząt, a rozkładające się drewno domem dla owadów. Ostatnio wpadłem na pomysł, że przecież choinkę można włożyć do rozdrabniacza do gałęzi, a powstałymi zrębkami wyściółkować rabaty."

Więcej tu Co zrobić z choinką po świętach?  [klik] 


wtorek, 5 stycznia 2016

Spóźnione fotonotatki z końca roku. Materiały, faktury, barszcz czerwony a pies bury.

Antropologia wizualna stylistycznego chaosu świąt. 
W tym: historia pewnej deskorolki oraz upadłego anioła, zawadiackie dodatki do dekoltów i półeczek, półmiski cytrusów i psy spod obrusów. Wachlarz mieszczańskich bibelotów, w tym dzieci i kominki. Ryby oraz prezenty. Reszty nie pamiętam, bądź zjadłam ;).





Nakarm aniołka brokatem! Inaczej porwą go złe biesy i skończy jako gumowa Lala-O.

 
Pysznią się choinkowe ozdoby, zaś kobiece utensylia nieśmiało konkurują.


















Cioci sweterkową tasiemkę dobrze znamy.












 Akcja przyspiesza.



Akcja zwalnia (bo się przejadła)

 


















Tymczasem na zapleczu, za kulisami dobrobytu i chrześcijańskiego obowiązku:


I jeszcze pragnęłabym dodać na finał jakiegoś dorodnego sylwestrowego fajerwerka, ale na razie nie mogę go znaleźć ;).