Historia o tyleż upojna, co krótka: z bloku do ogródka!

niedziela, 10 lipca 2016

Koniec sezonu na truskawki. Oraz że czereśnie, wiśnie i morele

Wieszczę, chociaż sezon na truskawki, dogorywając leniwie, nadal trwa. Choć w między czasie był już i przeminął sezon na zielone bobki bobu. Oraz jesteśmy w trakcie gastronomicznej afirmacji fasolki szparagowej. Szpaki  hulają w wiśniach, a wiśnie w kompotach. Posiniaczone morelowe zrzuty przygniwają pod drzewem-matką, oblezione przez mrówki. Przejrzałe maliny odpadają z szypułek na dłoń już po lekkim dotknięciu opuszkiem.

Martwa natura w formie biało-czerwonej piramidalnej rolady z truskawek i bzu uległa grawitacji tuż przed spustem migawki. Zdarza się.























Sezonowe wytwory natury przyciągają Januszów biznesu. 
Tworzą się tymczasowo-doraźne stanowiska łóżeczkowe oraz stoliczkowe.
Na co jest sezon poznajemy po obserwacji dowolnego przedsklepia, gdzie zawsze stoi pan z aktualnym asortymentem, którego cena stopniowo leci na pysk.
No ale sezońce to nie chińskie miseczki, które są wieczne. A truskawki, czereśnie zelżałe to kto by chciał. Każdy by chciał prosto z drzewa, krzaka, pola. Najlepiej bez transportu nawet. Metodą teleportacji.

Reklama dźwignią, wiadomo. Szyldzik, plakieta, informacja prowizoryczna a niebanalna dźwignią dźwigni. Ale kto klienta zrozumi, czemu się entuzjastycznie nie rzuci, nie kupi i nie zeżre, skoro motyl mówi "Mniam!".























To musi być miłość.
























Lecz jak we wszystkich sytuacjach w życiu, przed konsumpcją należy zmierzyć objętość ;).

Nie jestem pewna czy każdy Janusz może stanąć wszędzie czy też potrzebne są stosowne pozwolenia od władz. Na przykład na lokalnym połciu trawnika lub gdzie nakaże fantazja januszowo-ułańska.



I duzi i mali łubianki dźwigali!


Wysypywali, i z oprysków płukali.



A teraz czereśnie z agrestami. Miseczka z odrzutami. Które stały tak długo w lodówce aż osiwiały.
To się zdarza.

Wydawać by się mogło zbędnym owo fotografowanie czereśni w chaotycznej kiści. A jednak myśl o przyszłych pokoleniach, które będę googlować starodawne, niemodyfikowane genetycznie nadpsute owoce powleczone kożuszkiem pleśni jest niemal dekadencka.




No i agrest. Nie jestem agrestowym targetem. Co zrobić z agrestu? Przychodzi mi na myśl tylko kompot. Będzie kwaśny, bo akurat skończył się cukier. To też się zdarza. Jak odpadła rączka.

Akcja jak w dramacie szekspirowskim.

Z reszty dóbr oraz maślanki kręcimy szejka.

Zwróćmy uwagę na kolorystyczną ze składnikami kompatybilność użytego sprzętu agd. Na siermiężność dizajnu lat minionych. Na luksusy dodatków egzotycznych w postaci bananów i ananasów. Takich biedaaranży wam nie pokażą lajfstajlowe blogerki kulinarne.


Więc idźcie i jedzcie. 
Sezonowe.

34 komentarze:

  1. o Jezu. idę po czereśnie do dziada na róg.
    bób reglamentuję - zjadam kilo co drugi dzień, dziś nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziadorogi mają czasem najlepsze sezonowce.
      Bobu zjem dziś, zainspirowałam się tym postem ;)

      Usuń
    2. można jeść i w poście, czemu nie. ale niestety z mrożonki.

      Usuń
  2. Nie żebym tam truskawek nie lubił, ale to "mniam" było zaraz po "zjedz mnie" wyartykułowanego przez wyuzdanego kartonka! A to już podpada pod art. 202 KK. PS. NAJWIWAT BIEDAARANŻE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wasza biebrzańska definicja wyuzdania musi drżeć z zimna (w objęciach łosia ;)

      Usuń
    2. No cóż. Podlasie zawsze było pruderyjne, a te historie o nas i łosiach, to wyłącznie pomówienia, zlośliwie spreparowane przez Mazowszan!

      Usuń
    3. Grunt, żeby truskawki jeść z bitym szampanem, na Mazowszu to jest wyuzdem (how młodzieżowo!) ;)

      Usuń
  3. Małopolska już dawno zapomniała o truskawkach, dobrze,że w słoiki zamknęłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia należy zamykać w słoikach lub traktować spustem migawki. Ale słoiki lepsze.

      Usuń
  4. Wszystkie one to moje nałogi, nie ma tu ani jednego owoca który nie jest. Kocham je na surowo, a do słoików poszły narazie czarne porzeczki. Co to te Janusze, już drugi raz się z tym spotykam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dzisiaj kiściuchnę czarnych porzeczek, kwaśnych, że gębę wykrzywia. I zero pomysłu. Chyba rzucę do szejka.

      Usuń
    2. Grażyno, Janusze ogólnie to różne są:
      http://www.miejski.pl/slowo-janusz

      Janusze biznesu to osoby nie nadające do biznesu się.
      Się w ogóle. Lub się częściowo.
      Ale próbujące.
      Tyle w skrócie.
      Możesz też zapytać wujka Googla.

      Usuń
    3. 1.Ja do szejka tylko zimą mrożone, teraz wyłącznie wprost do paszczy, bo u mnie są słodziutkie.
      2. Sie nie popisalam.

      Usuń
  5. o rany, to rzeczywiście ostatni już dzwonek na truskawki ! lecę na targ, coś nie coś jeszcze przerobię :)
    Bardzo apetyczny wpis! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie teraz w kolejce wiśnie i maliny. Przybierają postacie dżemów i nalewek.:) Truskawki to już tylko wspomnienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybierają postacie? Jakieś magiczne zjawiska tam u was... haropoteryzm przetworów ;)

      Usuń
    2. Taka prosta magia kuchenna. Uczyłam się od pani Weasley.:)))

      Usuń
  7. Nie, nie. Morele niech się jeszcze nie kończą. Dopiero przerobiliśmy wiśnie. Trzeba odpocząć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Z agrestu galaretka agrestowa z agrestem, a zamiast truskawek maliny:). Oto plan na końcówkę osiwiałego wieczoru. To się zdarza:)! Podrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z agrestu bezlitośnie zrezygnowałam na rzecz borówek!

      Usuń
  9. Mam w ogrodzie przeflancowane dzikie poziomki - zawsze ich mało, ale i zawsze są - po kilka jagódek na twarz, ale dobre i to ;-) - do przymrozków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdefiniuj "mało". Ja w tym roku z mojego nieprzeflancowanego krzaczka zebrałam już 3 (słownie: trzy) poziomki ;)

      Usuń
  10. Twórczość nakartonowa bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dekadencko się zrobiło... Ale podnosi ciśnienie sprawdzanie fi truskawki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oh dear, I cannot find the translate button, so I have no idea what you are saying about all this loving fruit. But the pictures speak volumes! One of the best parts about summer--delicious fresh fruit!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thanks for visiting my meager kitchen.
      Recently I fell in love with huckleberry, a friut that is translated in polish as 'american berry' ;)

      Usuń
  13. *That was supposed to be "lovely" fruit, not "loving":)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzisiaj na targu widziałam przepiękne truskawki. Nie skusiłam się. Po ostatnim zakupie dostałam okropnego uczulenia. Oj, miały sporo środków chemicznych.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń