Toledo, najbardziej "suche" miasto w jakim byłam, to pierwsze co przychodzi mi do głowy. Miasto wypłowiałe, odwodnione, wysuszone jak kabanos, wybrukowane i ukamienowane. Rozgrzane jak piaskowo-złoty piekarnik, z posypką z marchewkowych gontów. Weźmy pierwsze wrażenia po przyjeździe.
Ale oto na horyzoncie, pojawia się jednak JAKAŚ forma zieleni.
Bo przy podziwianiu architektury i budowlanych zamysłów i tej
kolorystycznej konsekwencji spłowiałych sepii można zapomnieć (lub w
ogóle się nie zorientować), co wzbudza ten podskórny dyskomfort i
poczucie alienacji - to całkowity brak drzew w niektórych rejonach miasta. Rejonach licznych.
Nie ma co się dziwić - miasto serpentyną wąskich uliczek pnie się w górę. Niby skąd te drzewa miałyby czerpać wodę do przetrwania w 40 stopniowym upale?
Aż tu nagle, z jednej z tych suchotniczych uliczek, wchodzimy do cudownego wprost wewnętrznego ogrodu, pełnego cyprysików, pomarańczy i takich tam... A korytarze pod arkadami są cudownie chłodne.
No i mają w Toledo palmy i takie minizameczki, co kiedyś robiły za bramy wjazdowe.
Popatrzmy jak ładnie Hiszpanie robią remonty. Budynek w stanie przepoczwarzenia zasłania baner z wydrukiem efektu finalnego. Żaden tam reklamowy baner sponsorski.
Toledo. Jedno z tych uroczych miast, w którym postanawiam zapolować na balkony ;)No dobra, pomińmy ostatni koszmarek i potraktujmy sprawę poważnie i architektonicznie. Cudowna jest ta różnorodność- na fasadzie jednego tylko budynku można spotkać kilka rodzajów balkonów. Chyba, że się zauważy, że to bardzo ścieśnione dwa budynki są jednak ;)
A tak wygląda miasto z tarasów widokowych o zmroku.
Bardzo piękne kadry :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, nie zaprzeczam, choć aparat wysechł na wiór ;)
UsuńToledo, moje ukochane... Bardziej zielone wrażenie robi w styczniu :-)
OdpowiedzUsuńMam nauczkę, żeby miasta wysuszone jak kabanos odwiedzać, kiedy obsypane są choć odrobiną pietruszki!
Usuń