Zaczynamy od niezwykłego przypadku pana z psem w nogawce. Na kolejnym zdjęciu pies opuszcza spodium i prezentuje się w całej psiej okazałości obok kolegi. Bez łożyska. Co za emocje.
Jako osoba wyprowadzająca regularnie niewidzialnego psa na niewidzialnej smyczy (innymi słowy: psa nieposiadająca), często (komulsywnie i zastępczo) zaprzyjaźniam się z całkiem realnymi psami osiedlowymi.
Właściciele bez skrępowania wymieniają podopiecznego imię, płeć, wiek i ilość złapanych ostatnio kleszczy.
Czasem odbywa się prezentacja aportu piłeczki lub patyczka ("Sernik ma licencjat z aportu piłeczki" mówi sąsiadka a ja wyraźnie widzę, że ten licencjat jakiś lewy, bo w połowie drogi do piłeczki Sernik skupia się na własnym ogonie).
Z innymi psami rozmawiam pod sklepem (- Hau hau? - Hau hau!). Niektóre w windzie z ekscytacji rwą mi rajstopę i ślinią paluchy.
Nielicznym okazom robię zdjęcia. (Teraz wszyscy wszystkiemu robią
zdjęcia, zawsze można właścicielowi powiedzieć, że właśnie skończyliśmy
fazę robienia zdjęć obiadom na instagrama i szukamy czegoś bardziej
parzystokopytnego ;). Najlepszych zdjęć oczywiście nie zrobiłam: pani w białej sukience w czarne grochy z dalmatyńczykiem. Ah.
Burki, obszczymurki, rasowe czempiony, chodzące kłębki kłaków i pysie za milion dularów. Aport!
Na koniec zabójczy tyłeczek i dowód na to, że biel nawet po kontakcie z trawą może być biała (bez namaczania!;)
ps. Przy okazji warto się zainteresować, czym się swoje pupile karmi. Gdyż okazuje się, że producenci karmy dla zwierząt są jeszcze gorsi niż konsorcja farmakologiczne.
Czarna księga karmy dla zwierząt [klik]
A myślałam że do nogawki to tylko jamnik wejdzie :)
OdpowiedzUsuńalbo ciułała ;)
Usuń