To się musiało w końcu stać. Słupek rtęci w termometrze zadrżał lękliwie i runął w dół. Sierpień pokazał prawdziwe oblicze w postaci szybko zapadającego zmierzchu i chłodnych, wilgotnych poranków. Przeciągający się okres upałów i wypalającej wszystko suszy zakończył się ulewnym deszczem z elementami gradu.
Powspominajmy zatem te wiatraczki, leżaczki, lodowe okłady i słoneczne refleksy we włosach.
Do widzenia, do zobaczenia za rok.
Przepraszam, jakie pożegnanie?! Aktualnie na termometrze w cieniu jest 27 stopni, a wyjście na dwór kojarzy się z wejściem do piekarnika. Synek zażądał przyrodniczego filmu na dvd o... pingwinach na Antarktydzie. Idę sprawdzić, czy mam kostki lodu w zamrażarce. :)
OdpowiedzUsuńOj tam oj tam, takie ciepłe incydenty mnie nie zwiodą! ;)
UsuńZapomniałam dopisać, że piękny kolor lakieru. :)
UsuńZgadzam się z przedkomentatorką. Upał może i trochę zelżał, ale w zamian zwredniał. PS. Fajne foty.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to zwiotczał ;)
UsuńSkołowana jestem po tych zdjęciach. To podgrzewasz, to studzisz ;)
OdpowiedzUsuńA upał za cholerę nie odpuszcza!
Taki mix podgrzewająco-studzący dobry na krążenie, wizualnie też.
UsuńA upał warto podpuszczać, to nie odpuści ;)
Podobno upał wraca na cały wrzesień, Afryka dzika w pełni, więc relaks miła... malinowy koktaj :) mniam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Malinowe koktajle czekają mnie teraz codziennie, zaczął się urodzaj :)
UsuńOby wrzesień był łaskawy!
U mnie niestety maliny jeszcze zielone, ale liczę na to, że za kilka dni zabłysnę :)
Usuńściskam i nie będzie łaskawy :)
Czytasz mi w myślach, bo miałam zapytać kiedy u was na północy dojrzewają, ha.
UsuńGdybym nie była taka litościwa i wycięła zeszłoroczne krzaki na wiosnę to bym się cieszyła urodzajem już miesiąc temu pewnie.
U mnie trochę pokropiło a dni są nadal upalne !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam