Nowe inicjatywy ogródkowe (takie jak założenie warzywnika) powodują nowe odkrycia. Ja np dowiedziałam się, że oprócz tego, że nie mam ręki ani do kwiatów ani do drzew to teraz jeszcze wiem, że do warzyw też nie.
No nie ogarniam!
Weźmy taką SAŁATĘ. Wsadziłam, podlewałam (odejmując sobie wody od prysznica). Zapowiadało się pysznie. Wyjechałam na krótko a po powrocie, ta- dam:
Wiem, że istnieją rośliny dwupłciowe, ale to wygląda mi na trójpłciowe trio cyrkowe, meh.
Nie wiem czy to jeść czy zerwać w celu okładania się tym w saunie czy zrobić sobie wianek.
Tymczasem obok rosną mini POMIDORKI. Raczej nie ma opcji, żebym w tym sezonie zjadła jakiegoś pomidorka, ponieważ po dojrzeniu za bardzo przypominają owoce z pobliskiej wiśni i szpaki rozprawiają się z nimi podobnie.
Czasem jednak znajduję pod krzakiem coś, co można by uznać za zapłatę w formie finansowego odszkodowania...
Chyba, że warzywnik powstał w miejscu, gdzie dziadek zakopał kiedyś wielki PRL-owski skarb, bo niestety nie są to monety z wizerunkiem Piasta Kołodzieja ;)
Dobrze radzą sobie PIETRUSZKI, RUKOLA i DYNIA, choć tej ostatniej musiałam poobrywać trochę jakby zagrzybionych liści. Za to reszta dyni rozrosła się i idzie po trawniku w stronę domu.
Nowe, słoneczne miejsca, które przeznaczyłam pod MALINY, rosnące dotychczas wszędzie gdzie chciały, chyba średnio im odpowiadają. Nie wygląda to imponująco. Wygląda raczej jakby zbytnio zaszalała z obornikiem, bo liście są podejrzanie żółtawe. Na szczęście będzie trochę malin w starej lokalizacji [klik]
Tymczasem ostatnio zajmujący mnie problem to
Czemu wszędzie powyrastały ZIEMNIAKI?
Zadzwoniłam do rodziny w celach konsultacji.
- Dlaczego wszędzie rosną ziemniaki? - zapytałam. - Nie sadziłam ziemniaków, nigdy nie chciałam mieć kartofliska!
Zdania w rodzinie są następujące:
Być może lunatykuję i w nocy zamieniam się w delirycznego Borynę w koszuli nocnej.
Może jakiś bezdomny zobaczył, że marnuje się kawał dobrej ziemi, zakradł się w nocy i nasadził (normalnie haha)
Albo może kilka skórek z oczkami upadło gdy zanosiłam resztki organiczne na kompostownik. Z tych obierków powstało nowe, ziemniaczane życie. I to chyba najbardziej prawdopodobne.
Właśnie tak wyglądają rozmowy o uprawie wśród ludzi wychowanych w bloku.
Ważne, że go kochasz :)
OdpowiedzUsuńNiczym upośledzone dziecko, z którego nic nie będzie ;) Ale tak.
UsuńUbawił mnie Twój dzisiejszy post bo mi się przypomniało jak zabawne były moje ogródkowe początki! W tym roku w moich ogórkach wyrosły słoneczniki ale to chyba ptaki pomogły w zasianiu warzywnika!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój mini warzywnik, wspaniały pomysł z ułożeniem kamieni !
Pozdrawiam
Karmię w zimie sikorki słonecznikiem , ale nic się z tego nie zasieje, bo wszystko wyjedzone do cna.
UsuńA co do kamieni, to znalazłam mnóstwo łajniejszych pomysłów na oddzielanie zagonków (np szpalerem bukszpanków albo aksamitek) ale ja wykorzystałam, co miałam i na co można w razie czego stąpnąć.
Mnie pierwsze pomidróy również rozczarowały, kolejny rok był lepszy, ale w tym roku posadziłam tylko truskawki i maliny :) ziemia słaba, brak słońca... to jednak wystarczające argumenty, by sobie odpuścić :)
OdpowiedzUsuńNa słabej ziemi niewiele urośnie, wiem coś o tym... Czasem tak lepiej - mniej podopiecznych to i mniej frustracji. Polecam rukolę, jest niezniszczalna ;)
UsuńOoo spróbuję z rukolą :) Póki co maliny się rozszalały... chociaż są okropnie kwaśne! :)
UsuńRaz zasiejesz rukolę a nigdy już nie wyjdzie ci z ogródka ;)
UsuńA co do malin to widziałam mnóstwo rozszalałych w górach, lasach. Co było dla mnie przynajmniej nowością, bo do tej pory to raczej jagody i borówki się tam panoszyły.
Sałata u mnie w podobnym stanie. :-) A zagony obsadzone, rozumiem, tematycznie do sałatki - jedna miska z jednej kwatery. ;-))
OdpowiedzUsuńNominowałam Twój blog do nagrody LBA:
http://karolki.blogspot.com/2015/08/miedzy-blogami-lba.html
No, skoro tak, to widać sałaty krajowe tak mają.
UsuńBardzo dziękuję za nominowanie, zaraz sprawdzę w czym rzecz :)
Sałaty nie lubią zbytniego ciepła. W lecie wybijają w pęd. Siej teraz sałaty jesienne.
UsuńJa bardzo lubię pomidorowe koraliki. Idealne pomidory dla początkujących bo bardziej odpowrne na choroby.
Sądziłam, że sałata lubi słońce, ergo: ciepło. I że skoro tak wygląda to sama się posieje. Ale zainteresuje się edycją jesienną, dzięki za wskazówkę.
UsuńEeeee no idealny ogródek niemalże samoobsługowy ;)
OdpowiedzUsuńKlient przychodzi, sam zrywa i jeszcze płaci....żyć nie umierać!!!
A po sałatę schylać się nie musisz ;)))
Dobre nastawienie jest najcenniejsze!
Usuńnajważniejze, że śliczny jest Twój ogród, a sałaty może nie pojadłaś, ale zawsze ją możesz włożyć do wazonu. Ziemia ta troszku piaskowa, to może w przyszłum roku cebule by się udały? ;)
OdpowiedzUsuńW wazonie mam liście chrzanu i trochę krwawników ;)
UsuńKtoś jednak zauważył moją niedolę, że piach to nie czarnoziem...eh.
Kurczę… no uśmiałam się tak, że nie pamiętam kiedy ostatnio się tak śmiałam. Mój drogi Boryno, może i sałata trochę poszybowała w górę, może nie jest tak krucha jak miała by, ale za to ile radości dostarczyła trzmielom, pszczołom i wszelkiej maści zapylającej gadzinie? Toć takie sałaciane kwiatki to dla nich nektar i ambrozja! No i pierwszy raz czytam o tym, że roślina sobie kogoś wybrała. Tak, spójrz prawdzie w oczy: ziemniak Cię wybrał na swoją Pańcię. Nie wiem jak reszta czytelników bloga ale ja zazdraszczam. Uściski z Północy!
OdpowiedzUsuńTrzmiele gustują w malinach (nawet niekiedy umierają, obejmując malinę i tak zasychając), ale jeśli mogłam im poprawić samopoczuciem kolejną miejscówką nektarową to prosz.
UsuńW kwestii zostania niespodziewaną Panią Kartofliska wybieram się do terapeuty, hehe ekhm.
Ukłony z południa :)