8 sierpnia jest Dniem Pszczoły. Uczcijmy to minutą jedzenia miodu ;).
Najwyraźniej jeszcze nie wszyscy są zorientowani od czego zależy nasze życie, żarło i ogólnie komfort psychiczny. Oraz co trzecia łyżka (o czym poniżej).
Co się będę wywnętrzać, skoro mogę zacytować:
"Od końca lat dziewięćdziesiątych pszczoły znikają z uli. Pszczelarze na całym świecie obserwują tego tajemnicze i nagłe przypadki. Zmniejsza się także drastycznie liczba pszczelich rodzin. Tymczasem pszczołom zawdzięczamy coś więcej niż tylko miód czy inne produkty pszczele: są one kluczowe dla produkcji żywności, ponieważ to one zapylają rośliny, które spożywamy. Trzmiele, pszczoły samotnice i inne owady, np. motyle, osy i muchówki – wszystkie te owady pracują od świtu do nocy, zapylając rośliny uprawne i dziko rosnące. Co trzecia łyżka pokarmu, który spożywamy, zależy od aktywności owadów zapylających. To owadom zapylającym zawdzięczamy warzywa takie jak pomidory czy cukinia, owoce takie jak jabłka, orzechy – na przykład migdały, czy zioła służące nam za przyprawy; Dotyczy to także olejów jadalnych – na przykład oleju rzepakowego. W samej Europie ponad 4000 odmian warzyw zależy od zapylania przez pszczoły i inne owady. Jesteśmy od nich uzależnieni, a one umierają – w coraz większej skali. Śmierć pszczół to nasz ludzki problem. Nasze życie zależy od ich istnienia."
via greenpeace.org
Potem jest dużo śmieszniej (w ten smutny sposób) bo Greenpeace domaga się "wprowadzenia natychmiastowego i całkowitego zakazu stosowania pestycydów". No to chyba dopiero jak zostaną trzy ostatnie ule i tysiące brygad bezrobotnych zatrudnionych do zapylania małymi pędzelkami, jak to ma miejsce w Chinach.
Ten powyższy fragment z łyżką koszmarny, teraz zjedzenie rano owsianki będzie traumą, bo przy co trzeciej łyżce będę się martwić...
............
Pod linkiem pakiet edukacyjny o pszczołach w formie pdf [klik]. Brzmi drastycznie (pakiet? edukacyjny? Meh) ale wiela w nim ciekawym informacji. Namiary znalazłam tutaj [klik]
...........
A teraz przejdźmy do innych członków drużyny zapylającej, których nieco liczniej mam na zdjęciach (bo pszczołę, jak widać powyżej, tylko jedną na aksamitce co jest nieco dziwne bo ten kwiatek raczej śmierdzi niż pachnie).
Zatem osy i trzmiele. One też nie lubią pestycyda.
Czasami zapylanie niepokojąco przypomina... Niestety nigdzie nie znalazłam informacji, gdzie konkretnie defekują owady (w locie? na jakiejś roślinie jednak? Tajemnica, nadal)
Pamiętam, jak w minionym roku w Polsce w ciągu jednej nocy zmarło 5 mln pszczół, każda osoba, oprócz męża i znajomego pszczelarza, której opowiadałam o tej tragedii patrzyła na mnie jak na idiotkę. Kiedy budowaliśmy domki dla owadów, też na nas patrzyli, jak na idiotów. Problem w ludzkości, pewnie nie jedyny, wciąż wydaje się niektórym, że jesteśmy samowystraczalni. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńZawsze marzyłam by wyjść za pszczelarza, co jest zresztą bardziej ekonomicznym pomysłem, gdyż spożywam wielkie ilości miodu ;) ale ekologiczno-ideologiczna wspólnota przekonań oczywiście też jest ważna. A ludzi, którzy ten paniczny afekt do pszczół rozumieją i szanują nadal jak na lekarstwo. Cieszę się, że do nich należysz.
UsuńW niektórych tekstach przemycam mój bunt i niezadowolenie... po powrocie z Polski napisałam wiersz o żółtych rapidowych łanach, a o pszczołach w wierszach, wręcz uwielbiam pisać :* kiss
UsuńTo pisz koniecznie, jeszcze zamawiam ekologiczny wiersz o pestycydach ;)
UsuńMożesz poczuć zawód, bo ja piszę tak, jak piszę
Usuńhttp://wcieniuskrzydel.blogspot.ie/2015/06/w-po-przebrani-w-po-przygnebieni.html
I ja pestycyda nie lubię. Protestuję w imieniu pszczół i swoim.
OdpowiedzUsuńNiestety rolnictwo go wielbi póki co. Więc musimy protestować razem.
UsuńOj tak... pszczół coraz mniej i mało kogo to obchodzi, bo przecież ,,owoce bierze się ze sklepu" :/
OdpowiedzUsuńFajny blog, zaintrygował mnie pseudonim bo ja sama jestem Eko i z każdym rokiem coraz bardziej :D
Pozdrawiam :)
No wiadomo, wszystko bierze się ze sklepu a ludzi to nawet z próbówki ;)
UsuńCo do bloga... rozkręcam się, bo potrzebne mi wizualne podsumowania moich żenujących zmagań z ogródkiem.
Pozdrawiam.
Witaj ! Wspaniały post i piękne zdjęcia !! Mam koleżankę pszczelarkę (10 uli) Jest jedyną pszczelarką w związku pszczelarzy. Pszczółki z jej uli korzystają z mojego ogrodu i sadu a ja mam pysznego miodu pod dostatkiem :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
O, to wspaniale, świetny układ.
UsuńParytety wśród pszczelarzy - no proszę, zawsze jest o co walczyć. W sensie, że zachęcać ;)
O jejku. Straszna ze mnie gapa. Opuściłam takie święto.
OdpowiedzUsuńKorzystam z ich wytworu, z miodku. Mam zaprzyjaźnionego pszczelarza i z jego pasieki miód jest nie jest chrzczony.
Dzięki za odwiedziny. Ja też w swoim warzywnym ogrodzie nie stosuję żadnej chemii.
Pozdrawiam:)*
Strasznie mnie przygnębiają te sklepowe miody chrzczone chińszczyzną albo i całkowicie syntetyczne. Fuj. Ale skoro je produkują to ktoś to jednak musi kupować.
UsuńPamiętaj zatem, gapko, w przyszłym roku ;)
Chociaż to niestety nic nie dające, symboliczne wsparcie, chlip.