Historia o tyleż upojna, co krótka: z bloku do ogródka!

środa, 12 sierpnia 2015

Mini warzywnik, tajemnica trójpłciowej sałaty i ziemniak przybyły znikąd

Nowe inicjatywy ogródkowe (takie jak założenie warzywnika) powodują nowe odkrycia. Ja np dowiedziałam się, że oprócz tego, że nie mam ręki ani do kwiatów ani do drzew to teraz jeszcze wiem, że do warzyw też nie. 
No nie ogarniam!

Weźmy taką SAŁATĘ. Wsadziłam, podlewałam (odejmując sobie wody od prysznica). Zapowiadało się pysznie. Wyjechałam na krótko a po powrocie, ta- dam:

 Z każdej jednej wyrosło coś innego. Człowiek by się spodziewał, że sałata będzie mała i puchata (1), a nie wysoka na metr ze zwieńczającymi ją mini-kulkami (2) ani też rozkrzewiona jak badyl i zakończona żółtymi kwiatkami (3):



Wiem, że istnieją rośliny dwupłciowe, ale to wygląda mi na trójpłciowe trio cyrkowe, meh.
Nie wiem czy to jeść czy zerwać w celu okładania się tym w saunie czy zrobić sobie wianek.

Tymczasem obok rosną mini POMIDORKI. Raczej nie ma opcji, żebym w tym sezonie zjadła jakiegoś pomidorka, ponieważ po dojrzeniu za bardzo przypominają owoce z pobliskiej wiśni i szpaki rozprawiają się z nimi podobnie.


Czasem jednak znajduję pod krzakiem coś, co można by uznać za zapłatę w formie finansowego odszkodowania...
Chyba, że warzywnik powstał w miejscu, gdzie dziadek zakopał kiedyś wielki PRL-owski skarb, bo niestety nie są to monety z wizerunkiem Piasta Kołodzieja ;)

Dobrze radzą sobie PIETRUSZKI, RUKOLA i DYNIA, choć tej ostatniej musiałam poobrywać trochę jakby zagrzybionych liści. Za to reszta dyni rozrosła się i idzie po trawniku w stronę domu.





Nowe, słoneczne miejsca, które przeznaczyłam  pod MALINY, rosnące dotychczas wszędzie gdzie chciały, chyba średnio im odpowiadają. Nie wygląda to imponująco. Wygląda raczej jakby zbytnio zaszalała z obornikiem, bo liście są podejrzanie żółtawe. Na szczęście będzie trochę malin w starej lokalizacji [klik]

Tymczasem ostatnio zajmujący mnie problem to
Czemu wszędzie powyrastały ZIEMNIAKI?
Zadzwoniłam do rodziny w celach konsultacji.
- Dlaczego wszędzie rosną ziemniaki? - zapytałam. - Nie sadziłam ziemniaków, nigdy nie chciałam mieć kartofliska!
Zdania w rodzinie są następujące:
Być może lunatykuję i w nocy zamieniam się w delirycznego Borynę w koszuli nocnej.
Może jakiś bezdomny zobaczył, że marnuje się kawał dobrej ziemi, zakradł się w nocy i nasadził (normalnie haha)
Albo może kilka skórek z oczkami upadło gdy zanosiłam resztki organiczne na kompostownik. Z tych obierków powstało nowe, ziemniaczane życie. I to chyba najbardziej prawdopodobne.

Właśnie tak wyglądają rozmowy o uprawie wśród ludzi wychowanych w bloku.

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Niczym upośledzone dziecko, z którego nic nie będzie ;) Ale tak.

      Usuń
  2. Ubawił mnie Twój dzisiejszy post bo mi się przypomniało jak zabawne były moje ogródkowe początki! W tym roku w moich ogórkach wyrosły słoneczniki ale to chyba ptaki pomogły w zasianiu warzywnika!
    Podoba mi się Twój mini warzywnik, wspaniały pomysł z ułożeniem kamieni !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karmię w zimie sikorki słonecznikiem , ale nic się z tego nie zasieje, bo wszystko wyjedzone do cna.
      A co do kamieni, to znalazłam mnóstwo łajniejszych pomysłów na oddzielanie zagonków (np szpalerem bukszpanków albo aksamitek) ale ja wykorzystałam, co miałam i na co można w razie czego stąpnąć.

      Usuń
  3. Mnie pierwsze pomidróy również rozczarowały, kolejny rok był lepszy, ale w tym roku posadziłam tylko truskawki i maliny :) ziemia słaba, brak słońca... to jednak wystarczające argumenty, by sobie odpuścić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na słabej ziemi niewiele urośnie, wiem coś o tym... Czasem tak lepiej - mniej podopiecznych to i mniej frustracji. Polecam rukolę, jest niezniszczalna ;)

      Usuń
    2. Ooo spróbuję z rukolą :) Póki co maliny się rozszalały... chociaż są okropnie kwaśne! :)

      Usuń
    3. Raz zasiejesz rukolę a nigdy już nie wyjdzie ci z ogródka ;)
      A co do malin to widziałam mnóstwo rozszalałych w górach, lasach. Co było dla mnie przynajmniej nowością, bo do tej pory to raczej jagody i borówki się tam panoszyły.

      Usuń
  4. Sałata u mnie w podobnym stanie. :-) A zagony obsadzone, rozumiem, tematycznie do sałatki - jedna miska z jednej kwatery. ;-))

    Nominowałam Twój blog do nagrody LBA:
    http://karolki.blogspot.com/2015/08/miedzy-blogami-lba.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, skoro tak, to widać sałaty krajowe tak mają.
      Bardzo dziękuję za nominowanie, zaraz sprawdzę w czym rzecz :)

      Usuń
    2. Sałaty nie lubią zbytniego ciepła. W lecie wybijają w pęd. Siej teraz sałaty jesienne.
      Ja bardzo lubię pomidorowe koraliki. Idealne pomidory dla początkujących bo bardziej odpowrne na choroby.

      Usuń
    3. Sądziłam, że sałata lubi słońce, ergo: ciepło. I że skoro tak wygląda to sama się posieje. Ale zainteresuje się edycją jesienną, dzięki za wskazówkę.

      Usuń
  5. Eeeee no idealny ogródek niemalże samoobsługowy ;)
    Klient przychodzi, sam zrywa i jeszcze płaci....żyć nie umierać!!!
    A po sałatę schylać się nie musisz ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. najważniejze, że śliczny jest Twój ogród, a sałaty może nie pojadłaś, ale zawsze ją możesz włożyć do wazonu. Ziemia ta troszku piaskowa, to może w przyszłum roku cebule by się udały? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wazonie mam liście chrzanu i trochę krwawników ;)
      Ktoś jednak zauważył moją niedolę, że piach to nie czarnoziem...eh.

      Usuń
  7. Kurczę… no uśmiałam się tak, że nie pamiętam kiedy ostatnio się tak śmiałam. Mój drogi Boryno, może i sałata trochę poszybowała w górę, może nie jest tak krucha jak miała by, ale za to ile radości dostarczyła trzmielom, pszczołom i wszelkiej maści zapylającej gadzinie? Toć takie sałaciane kwiatki to dla nich nektar i ambrozja! No i pierwszy raz czytam o tym, że roślina sobie kogoś wybrała. Tak, spójrz prawdzie w oczy: ziemniak Cię wybrał na swoją Pańcię. Nie wiem jak reszta czytelników bloga ale ja zazdraszczam. Uściski z Północy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzmiele gustują w malinach (nawet niekiedy umierają, obejmując malinę i tak zasychając), ale jeśli mogłam im poprawić samopoczuciem kolejną miejscówką nektarową to prosz.
      W kwestii zostania niespodziewaną Panią Kartofliska wybieram się do terapeuty, hehe ekhm.
      Ukłony z południa :)

      Usuń